Piłkarze Cracovii pokonali w obecności ok. dwóch tysięcy widzów występujący w 4. lidze drugi zespół "Pasów" 4:3 (2:1) w tradycyjnym meczu noworocznym w Krakowie. Pierwszą bramkę - o godz. 12.06 - strzelił Mateusz Żytko. Był to jednak gol samobójczy.

W ostatnich latach pojawił się przesąd, że w meczach odbywających się w Nowy Rok nie wolno zdobywać pierwszej bramki, bo takiemu zawodnikowi później ma się źle powodzić. Wiedziałem jednak, że nie wolno tego robić strzelając do bramki przeciwnika. Postanowiłem więc wziąć ciężar tego pierwszego gola na siebie i umieściłem piłkę we własnej bramce - żartował po meczu Żytko.

Bohaterem spotkania był Marcin Budziński, któremu humor też dopisywał. Wybiegł na murawę... w kaloszach i zdobył trzy gole (15, 18-karny, 38). W normalnych butach pewnie bym nie przyjął piłki przy pierwszej bramce - mówił zawodnik "Pasów".

Trener ekstraklasowej drużyny Robert Podoliński obiecał, że 1 stycznia 2016 roku na murawie pojawią się wszyscy zdrowi zawodnicy. W tym roku zabrakło obcokrajowców. Zagrał za to Piotr Polczak, którego transfer do Cracovii nie jest jeszcze sfinalizowany.

Sprawy proceduralne związane z jego przejściem do nas wciąż są w toku. Musimy jeszcze zaczekać na rozstrzygnięcie tej kwestii - powiedział opiekun krakowian. Dodał, że przygotowania jego drużyny do gier wiosennych rozpoczną się 5 stycznia.

W czwartek grano dwa razy po 20 minut. Oprócz Budzińskiego, bramkę dla pierwszej drużyny zdobył Dariusz Zjawiński (29), a dla drugiego zespołu "Pasów", oprócz Żytki, trafiali Radosław Kuligowski (32-głową) i Krzysztof Szewczyk (34).

Historia noworocznych spotkań Cracovii narodziła się przypadkowo - w 1923 lub 1924 roku kilku piłkarzy postanowiło zakończyć sylwestrową noc grą w piłkę. Jeden z nich zaproponował, aby zagrać na stadionie i od tego czasu zawodnicy pojawiają się na boisku w samo południe Nowego Roku.

(j.)