Przed wyjazdem polskich siatkarzy na mistrzostwa Europy często mówiono o braku kilku kluczowych zawodników. "Gdyby byli filarami kardy, to byliby razem z nami w Wiedniu i grali w półfinale" - odpowiada Ruciak. Dziś biało-czerwoni zmierzą się z Włochami. Stawką spotkania będzie finał ME.

Z różnych względów w kadrze nie ma Michała Winiarskiego, Mariusza Wlazłego, Daniela Plińskiego i Pawła Zagumnego.

Na pewno drużyna jest trochę zmieniona, a do tego ciężko się gra, wiedząc, że broni się tytułu. Myślę, że dlatego tym bardziej można być dumnym z tej ekipy. Potrafi walczyć i ma szansę ponownie stanąć na najwyższym stopniu podium - dodał Ruciak.

Na drodze do finału mistrzostw Europy stoją jednak Włosi. W tym sezonie obie drużyny spotkały się dwukrotnie i za każdym razem lepsi okazali się zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego.

Każdy przeciwnik jest do pokonania. Gdy wyjeżdżaliśmy z kraju na turniej, było bardzo mało pochlebnych opinii. A my co? Znowu walczymy o medale. Z tego należy być zadowolonym, bez znaczenia co będzie dalej - zaznaczył Ruciak.

Trenerem biało-czerwonych jest Włoch Andrea Anastasi, który jeszcze w zeszłym roku trenował zespół Italii i doprowadził go do czwartego miejsca mistrzostw świata. Przyjmujący Zaksy Kędzierzyn-Koźle uważa, że nie ma to żadnego znaczenia.

Zawsze media szukają jakichś podtekstów, analizują różnie rzeczy, a my do tego w ten sposób nie podchodzimy. Nie ma szczególnych i mniej szczególnych meczów. W każdym gramy o zwycięstwo i nie ma znaczenia, kto stoi po drugiej stronie siatki - Bułgaria, Niemcy, Włochy czy Brazylia - podkreślił.