Mecz Novaka Djokovica z Rogerem Federerem będzie ozdobą drugiego dnia World Tour Finals w Londynie. Według Adama Romera faworytem jest Serb. "Metryki nie da się oszukać, Federer na dzisiejszym poziomie tenisa jest po prostu za stary" - mówi redaktor naczelny Tenisklubu w rozmowie z reporterem RMF FM Kubą Wasiakiem.

Kuba Wasiak: Szykuje się tenisowa uczta, bo starcie Djokovica z Federerem zawsze elektryzuje kibiców. Ale tym razem chyba nietrudno wskazać faworyta.

Adam Romer: Biorąc pod uwagę to, co działo się w tym sezonie, muszę przyznać, że Djokovic jest zdecydowanym faworytem. Ale turniej w Londynie jest specyficzny, bo jest rozgrywany w hali, na korcie twardym. A to są warunki, które sprzyjają Federerowi. Na takiej nawierzchni Szwajcar ma imponujący bilans. Tylko Djokovic i del Potro potrafili z nim wygrać w turnieju masters.

Federer grał z Djokovicem zaledwie kilka dni temu, w półfinale turnieju w Paryżu, ale tam przegrał.


Tak, ale wygrał seta, pokazał dobry tenis. W drugim secie po jednej nieudanej wymianie Federer stracił swój rytm i zaczął tracić siły. I w tym elemencie Serb ma przewagę, bo jest po prostu młodszy od rywala. Spodziewam się więc zaciętego meczu, dobrej postawy Federera, ale jednak zwycięstwa Djokovica.

Czy w perspektywie kolejnego sezonu sądzisz, że Federer może jeszcze może na szczyt?

Ja już po półfinale Australian Open mówiłem, że on na ten szczyt nie wróci. Niestety, bo bardzo go cenię i lubię jego styl gry.

Minął prawie rok i zmieniłeś zdanie?

Nie. Metryki się nie da oszukać. Na dzisiejszym poziomie tenisa Federer jest po prostu za stary. Sześć lat różnicy na korzyść Djokovica i Murraya, pięć na korzyść Nadala. Oczywiście będzie w stanie zagrać jeden, może dwa spektakularne turnieje, ale nie sądzę, by był to Wielki Szlem. Zmieni się pewnie jego sposób przygotowań. On będzie się koncentrował na pojedynczych startach, tak jak robił to Pete Sampras pod koniec kariery.

Polscy debliści Fyrstenberg i Matkowski udanie rozpoczęli turniej w Londynie, trochę zaskakujące po tak słabym sezonie.

Ja też byłem zaskoczony, nie spodziewałem się zwycięstwa, byłem pełen obaw. Sezon faktycznie był słaby. I tu nawet nie chodzi o brak wyników, ale o słabą grę. To nie był ten tenis, jaki pokazywali dwa, trzy lata temu. Teraz jest to chyba zmęczenie materiału. Dlatego to zwycięstwo daje powiew optymizmu. Może się uda awansować do półfinału.

Trzeba wygrać jeszcze jeden mecz, łatwiej będzie z parą Melo-Dodig, niż z braćmi Bryanami.


Naturalnie, choć akurat Polacy z Amerykanami mają stosunkowo nie najgorszy bilans, biorąc pod uwagę dominację Boba i Mike'a przez wiele lat. Może to polska specyfika, że oni się potrafią sprężyć w meczu z najlepszymi, a na tych trochę mniej wymagających brakuje koncentracji.