Robert Lewandowski wszedł dopiero na ostatnie minuty wczorajszego ćwierfinałowego meczu Ligi Mistrzów. Trener chciał go oszczędzić, bo gdyby nasz napastnik dostał żółtą kartkę - nie zagrałby w półfinale. Pojawiły się jednak opinie, że jego absencja spowodowana była niedzielnym wypadkiem samochodowym.

Robert Lewandowski wszedł dopiero na ostatnie minuty wczorajszego ćwierfinałowego meczu Ligi Mistrzów. Trener chciał go oszczędzić, bo gdyby nasz napastnik dostał żółtą kartkę - nie zagrałby w półfinale. Pojawiły się jednak opinie, że jego absencja spowodowana była niedzielnym wypadkiem samochodowym.
Robert Lewandowski /DPA/Foto Huebner /PAP

Jak informuje niemiecki kanał telewizyjny Sport1, w niedzielę w auto Lewandowskiego uderzył inny samochód. Polski piłkarz, który jechał na lotnisko po żonę nie odniósł żadnych obrażeń, ucierpiało za to auto. Straty sięgają 25 tysięcy euro. Lewandowski wziął udział w poniedziałkowym i wtorkowym treningu i poleciał z drużyną do Lizbony bić się o półfinał Ligi Mistrzów. 

Reprezentant naszego kraju wszedł jednak na boisko dopiero w 84. minucie. Po spotkaniu Lewy w wywiadzie dla Canal+ zaprzeczył tezie, według której niedzielna kolizja wpłynęła na jego występ. 

Bayern zremisował w środę z Benfiką 2:2 i awansował do półfinału Ligi Mistrzów. Losowanie kolejnego przeciwnika odbędzie się w piątek.

(mal)