Resovia Rzeszów wygrała drugi mecz 1. fazy play-off siatkarskiej PlusLigi. Rzeszowianie pokonali na własnym parkiecie Skrę Bełchatów 3:2 i stan rywalizacji do trzech zwycięstw to 2:0 dla Resovii.

Dla bełchatowskiej Skry to kompletnie nowa sytuacja - przez ostatnie lata w ćwierćfinałach play-off zawsze była murowanym faworytem, a w tym sezonie 1/4 decydującej części sezonu rozpoczęła od porażki z aktualnym mistrzem Polski, który ostatnio też spisuje się poniżej oczekiwań. Ale do kolejnej rundy przechodzi zwycięzca trzech spotkań, więc przed poniedziałkowym meczem w Bełchatowie starano się utrzymać nerwy na wodzy.

To bardzo przydało się w pierwszej partii, w której Skra niemal cały czas miała lekką przewagę, ale błędy w końcowej części seta sprawiły, że bełchatowianie wygrali dopiero po grze na przewagi. Asa z rękawa w dobrym momencie wyciągnął trener Jacek Nawrocki, który wprowadził na parkiet Dante'go a Brazylijczyk odpłacił mu punktem bezpośrednio z zagrywki - Skra triumfowała do 25.

Rozdrażniona ekipa gospodarzy świetnie rozpoczęła drugiego seta od razu wychodząc na kilkupunktowe prowadzenie. Rzeszowianom nie udało się jednak utrzymać Skry na długiej smyczy i kibice znów szykowali się na zaciętą końcówkę. Tym razem więcej nerwów zachowali siatkarze Resovii i wygrali do 23.

Kibice w Rzeszowie liczyli, że ich ulubieńcy pójdą za ciosem i szybko pozbawią złudzeń rywali. Ale nie było tak łatwo. Choć trzecią partię wygrali do 22, to w kolejnej bełchatowianie powstali z kolan i oddali Resovii zaledwie 17 punktów.

Decydującego tie-breaka świetnie rozpoczęli zawodnicy Skry. Po błędach gospodarzy i świetnych atakach Atanasijevicia oraz Wlazłego było 6:2 dla bełchatowian. Resovia przebudziła się jednak jeszcze przed zmianą stron, odrobiła straty (7:8) i dła znak, że będzie walczyć do samego końca. Motorem napędowym rzeszowian był Zbigniew Bartman, który szalał w ataku i po chwili był remis 10-10. Gra punkt za punkt doprowadziła do niesamowitej końcówki w której gospodarze wykorzystali drugą piłkę meczową i na parkiecie cieszyli się jakby już awansowali do półfinału. Ale do tego potrzeba im jeszcze jednego triumfu.