Nasze dziewczyny po ciężkim i bardzo wymagającym meczu z Węgierkami zameldowały się w ćwierćfinale Mistrzostw Świata. I choć biało-czerwone na każdym kroku podkreślają, że tylko wspólną pracą i wspólnym wysiłkiem odnoszą sukcesy to warto nieco więcej napisać o Karolinie Kudłacz-Gloc, czyli pani kapitan reprezentacji.

Karolina Kudłacz-Gloc, przez koleżanki nazywana "Kudi" to właściwie na turnieju w Danii ucieleśnienie wszystkiego co najlepsze, jeśli chodzi o rolę kapitana w sportach drużynowych. Ze swojej funkcji Kudłacz-Gloc wywiązuje się na razie wzorowo. W fazie grupowej zdobyła dla biało-czerwonych najwięcej bramek w 3 z 5 spotkań. W pierwszym, trudnym meczu z Kubankami, kiedy koleżankom nie szło najlepiej wzięła na siebie odpowiedzialność za zdobywanie bramek i zatrzymała swój licznik dopiero na 11 trafieniach.

W ostatnim grupowym starciu z Holenderkami "Kudi" podobnie jak koleżanki zagrała słabiej, ale po dwóch dniach przerwy w 1/8 finału i starciu z Węgierkami znów oglądaliśmy wielki występ jednej z liderek kadry. 8 bramek przy skuteczności 80 procent. Nic dziwnego, że kiedy drużynie na turnieju w Danii nie idzie to właśnie przebojowa rozgrywająca bierze na siebie odpowiedzialność. I zapewne podobnie będzie też jutro w meczu z Rosjankami. Kudłacz-Gloc dużo daje też drużynie w defensywie, którą dyryguje wspólnie z Iwoną Niedźwiedź.

Teraz kapitan naszej drużyny obiecuje grę na luzie i jak powiedziała po meczu z Węgierkami "bez spinki". Polki jechały do Danii z myślą o awansie do ćwierćfinału. Każde kolejne zwycięstwo będzie już tylko miłą niespodzianką. Obowiązkowy cel, który nakreślił trener udało się już zrealizować. Teraz można cieszyć się grą, a w takich warunkach Polki spisują się zdecydowanie lepiej.

Dla Kudłacz-Gloc to wyjątkowy rok. Latem zawodniczka, która od blisko dekady występuje w klubie z Lipska, wyszła za mąż. Teraz przed nią i koleżankami z reprezentacji wielka szansa by ten rok także zakończyć w bardzo miły sposób. To co imponuje w naszym zespole to atmosfera, za którą odpowiada także kapitan reprezentacji. Polki cały czas podkreślają, że wspólnie odnoszą sukcesy i indywidualne dobre występy są nic niewarte bez drużynowego zwycięstwa. Tak mówiła Kudłacz-Gloc po pierwszym grupowym meczu z Kubankami. Tak samo "tłumaczyła się" wczoraj po boju z Węgierkami nasza bramkarka Anna Wysokińska, bez której sukces byłby niemożliwy. "Gdybym odbiła 50 piłek, a byśmy nie wygrały nie byłoby tego funu" - komentowała po spotkania Wysokińska.

Siłą polskiej reprezentacji jest zespołowość, ale każdy zespół potrzebuje czasem indywidualnego błysku. W Danii daje go na razie kapitan biało-czerwonej drużyny. I oby jutro było podobnie.  

(j.)