Są obrzydliwie bogaci, nie mają żadnej tradycji i są ucieleśnieniem wszelkiego zła dotykającego współczesny futbol. RB Lipsk awansował do Bundesligi i chce obalić panujący od lat porządek w niemieckim futbolu.

Są obrzydliwie bogaci, nie mają żadnej tradycji i są ucieleśnieniem wszelkiego zła dotykającego współczesny futbol. RB Lipsk awansował do Bundesligi i chce obalić panujący od lat porządek w niemieckim futbolu.
Emil Forsberg z RB Lipsk po strzeleniu gola /Hendrik Schmidt /PAP/EPA

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że RB Lipsk to najbardziej znienawidzona drużyna w Niemczech. Tradycje futbolowe u naszych zachodnich sąsiadów są bardzo silnie zakorzenione. Nie ma tam miejsca dla komercyjnych "potworków". Nie ma też egzotycznych właścicieli, którzy traktują kluby jak zabawki. Bundesliga chroni interesy klubów sportowych, dlatego w 2001 roku została wprowadzona zasada "50+1". Gwarantuje ona członkom (kibicom) co najmniej 51% udziałów w klubie. Na ten przykład w Bayernie Monachium kibice mają aż 82% udziałów, a pozostałe 18% należy do wieloletnich partnerów: Adidasa, Audi, Allianz itd.

Inwestorzy pragnący przejąć część klubu muszą wykazać się dużym zaangażowaniem w klub, kibiców i samą ligę, oraz wspierać dany zespół minimum przez 20 lat, tak jak firmy Bayer i Volkswagen w Leverkusen i Wolfsburgu. Dodatkowo kluby piłkarskie nie mogą w nazwie umieszczać sponsora tytularnego (wyjątkiem znowu jest to Bayer Leverkusen i do 1995 roku Bayer Uerdingen, bo prawo nie może działać wstecz, a obie drużyny nosiły takie nazwy zanim ustanowiono prawo). RB Lipsk wywraca ten porządek do góry nogami.

Klub istnieje od 2009 roku, ale jak powiedział założyciel firmy, Dietrich Mateschitz "Między nami a Bayernem Monachium jest tylko 100 lat różnicy. Jak Oni będą obchodzić 600-lecie, my będziemy mieli 500 lat".

Strategia Red Bulla, firmy sponsorującej klub z Lipska jest prosta. Wykłada pieniądze, ale w zamian zmienia nazwę klubu, barwy (na biało-czerwone) oraz herb, w którym pojawiają się charakterystyczne dwa byki. Tą drogą firma z Austrii stała się właścicielem dwóch zespołów Formuły 1, dwóch drużyn hokejowych i kilku klubów piłkarskich (m.in. Red Bull Ghana, Red Bull Salzburg czy New York Red Bulls). Perłą w koronie ma być jednak RB Lipsk (oficjalnie RB to skrót od RasenBallsport, choć wszyscy doskonale wiedzą, że RB oznacza Red Bull).

Drużyna z Lipska nie ma sobie równych w Niemczech wschodnich, które są piłkarską pustynię. RB Lipsk będzie pierwszą drużyną z dawnego NRD grającą w Bundeslidze od Energie Cottbus w 2009 roku. O tyk jak wielki jest głód piłki w tym regionie jasno mówią liczby - na spotkaniu decydującym o awansie do Bundesligi, na Zentralstadion (obecnie Red Bull Arena) zasiało 45 tysięcy widzów, a cały czas słyszy się pogłoski o rozbudowie stadionu.

Ambicje klubu z Saksonii są olbrzymie - chcą się równać z Bayernem Monachium i z przytupem wejść na europejskie salony. A nie jest to niemożliwe. W styczniu "Bild" informował, że RB Lipsk chce wydać latem astronomiczne 200 milionów euro na transfery.

Te wszystkie sumy i rozmach z jakim działa RB Lipsk robi wrażenie, ale nikt w tej całej historii nie boi się pieniędzy. Dziennikarze i kibice podkreślają, że ekipa z Lipska jest absolutnym zaprzeczeniem piłkarskiej kultury. Fani innych drużyn alarmują, że Czerwone Byki "niszczą piłkę nożną", a największym grzechem ma być omijanie wcześniej opisanej "50+1". Klub posiada zaledwie 11 członków. Większość spośród nich to pracownicy Red Bulla. Wszystko przez wygórowane ceny - 100 euro za rejestrację i 800 euro za każdy kolejny rok.  Dla porównania roczne członkostwo w Bayernie Monachium wynosi 60 euro.

Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że Red Bull nie szasta pieniędzmi na lewo i prawo. Wszelkie inwestycje są dokładnie przemyślanie. Na pewno nie będzie takiej sytuacji, że RB Lipsk zarzuci rynek wielkimi pieniędzmi i wykupi wszystkich najlepszych zawodników. Trener Ralf Rangnick chce stawiać przede wszystkim na młodych zawodników. W jednym z wywiadów powiedział nawet, że jego drużyna będzie najmłodsza ekipą w Bundeslidze.

Wszystko wyjaśni się w sierpniu. Historia RB Lipsk nie jest wyjątkowo romantyczna i na pewno trudno będzie tej drużynie przekonać do siebie kibiców. Tak, czy inaczej Bundesliga zyskała bardzo groźnego gracza - pierwszy raz od wielu lat beniaminek nie będzie automatycznym kandydatem do spadku. 

(az)