Rafał Sonik awansował po trzecim etapie Rajdu Dakar o kolejnych sześć pozycji w klasyfikacji generalnej w kategorii quadów i obecnie jest dwunasty. Trasa etapu prowadziła z San Miguel de Tucuman do San Salvador de Jujuy w Argentynie, zawodnicy mieli do pokonania 780 kilometrów, w tym 364 kilometry odcinka specjalnego.

Na trzecim etapie uczestnicy Rajdu Dakar po raz pierwszy wjechali w góry, pokonując na wysokości 4960 m n.p.m. najwyżej położony punkt na trasie tegorocznej edycji. Po kilku dniach tropikalnych upałów musieli być przygotowani na temperaturę oscylującą wokół zera.

To może być jeden z tych etapów, które będą decydować o losach rywalizacji - mówił na starcie trzeciego etapu Rafał Sonik.

Quadowcy spędzili na trasie ponad sześć godzin. O uboższym we wskazówki, wręcz lakonicznym roadbooku mówią już niemal wszyscy uczestnicy tegorocznej rywalizacji. W początkowej fazie najdłuższego jak dotąd odcinka specjalnego gubili się najlepsi motocykliści i czołowi quadowcy. To był moment, w którym mogłem zostać liderem, ale niestety sam również zrobiłem błąd. Naprawiłem go jednak zdecydowanie szybciej niż pozostali. Na 40. kilometrze przejechałem rzekę we właściwym miejscu, a następnie po drobnej korekcie znalazłem właściwą drogę. Właśnie dzięki temu aż do neutralizacji byłem w pierwszej dziesiątce - relacjonował Sonik.

Neutralizacja to fragment dojazdówki pomiędzy dwoma oesami, który należy pokonać w wyznaczonym czasie. Krakowianin ruszył na drugą część odcinka spóźniony, bo jadąc zgodnie z przepisami, nie był w stanie zmieścić się w limicie. Organizatorzy dostrzegli jednak problem i mają przejrzeć zapis urządzeń nawigacyjnych wszystkich quadowców - być może część z nich odzyska stracony czas.

Na tym jednak Sonik nie chce się koncentrować. Najważniejsze dla mnie jest to, by każdego dnia odrabiać czas i wędrować o kilka pozycji w górę klasyfikacji. Mozolnie i cierpliwie, ale skutecznie. Na tym celu się koncentruję i to on determinuje moją taktykę jazdy - podkreślił.

Zgodnie z przewidywaniami, sporym wyzwaniem na trasie trzeciego etapu były nie tylko nawigacja czy dystans, ale również warunki pogodowe. Rajdowcy wjechali na wysokość 5000 m n.p.m. Po drodze przydały im kurtki przeciwdeszczowe, bo wielu z nich musiało przetrwać burzę, ulewny deszcz, grad i śnieg. Amplituda temperatur między startem a najwyższymi partiami gór przekraczała 30 stopni!

W tym nieprzyjaznym klimacie doskonale odnalazł się Kamil Wiśniewski. Poczułem się o niebo lepiej, kiedy wyjechaliśmy z upałów. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi rywalizacja w temperaturze poniżej zera. Nie miałem przygód technicznych, a ból w plecach odezwał się tylko dwa razy. Jestem więc dziś w dużo lepszym humorze niż wczoraj - podsumował quadowiec, który do mety dotarł na 20. Miejscu, a w klasyfikacji generalnej zajmuje 22. lokatę.

Rafał Sonik ukończył etap na 13. pozycji, a w klasyfikacji generalnej jest dwunasty.

Najlepszy czas na odcinku specjalnym zanotował Gaston Gonzalez, a nowym liderem zmagań został Ignacio Casale.

Jeszcze ciekawiej zapowiada się czwartkowy etap. Odcinek specjalny liczy aż 416 kilometrów i w całości przebiega powyżej granicy 3500 m n.p.m. Na tej wysokości dakarowa stawka pozostanie przez sześć najbliższych dni. Na trasie pojawią się rozległe i strome wydmy, których sforsowanie wymagać będzie od zawodników techniki. Organizatorzy przewidują, że nie wszyscy poradzą sobie z tym wyzwaniem, dlatego wytyczyli wariant "B": wydmy ominąć można łatwiejszą 50-kilometrową trasą, ale oznaczać to będzie 12-godzinną karę.


(e)