Po piątkowych przygodach i sześciu godzinach spędzonych samotnie na pustyni w oczekiwaniu na pomoc, Rafał Sonik wznowił walkę na trasie drugiego etapu Rajdu Maroka. Jego zespół zdołał naprawić urwany sworzeń wahacza, a tym samym przedłużył nadzieję Polaka na wywalczenie drugiego miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.


Po awarii spowodowanej zderzeniem z lekkomyślnym quadowcem startowałem dziś z fatalnej pozycji, za to z mocną głową i mocnym sercem. Najważniejsze bowiem jest to, że wciąż zostajemy w grze o srebro Pucharu Świata - mówił na starcie drugiego etapu Rafał Sonik.

Sobotnia próba stała początkowo pod znakiem zapytania. Nad Erfudem przetoczyła się wieczorem burza piaskowa, a następnie przyszły rzadko spotykane w tej okolicy deszcze. Przed rokiem, po takich ulewach, kilku motocyklistów utopiło swoje maszyny w wezbranych rzekach. Tym razem obyło się bez tak ekstremalnych przepraw. Zdecydowanie większym wyzwaniem niż błoto na trasie okazała się nawigacja.

To była prawdziwa lekcja nawigacji, a roadbook wcale nam tego nie ułatwiał. Podobnie jak większość stawki, krążyliśmy dziś wraz z grupą motocyklistów i UTV szukając waypointów. Straciłem około godzinę, zawracając parę razy z błędnie wybranej drogi. Wiedziałem jednak, że po wczorajszych przygodach nie mam szans dogonić Maksimowa, więc nie czułem presji, czy frustracji - przyznał sześciokrotny triumfator Pucharu Świata.

Etap wygrał Aleksander Maksimow, który już przed Rajdem Maroka zapewnił sobie zwycięstwo w tegorocznym cyklu. Rafał Sonik dotarł do mety z drugim czasem. - Najważniejszą dla mnie informacją jest ta, że noga boli mnie zdecydowanie mniej niż w Ameryce Południowej. Lewe kolano wymaga coraz mniejszej troski ze strony fizjoterapeuty i przestaje przeszkadzać w jeździe, która dzięki temu daje coraz większą radość.

Na niedzielę organizatorzy zaplanowali dla motocykli i quadów etap maratoński. Oznacza to, że po 275 km odcinka specjalnego, zawodnicy nie będą mogli skorzystać z serwisu, a noc spędzą w namiotach. 

Trzeba będzie jak zawsze zadbać o sprzęt na trasie. Po dzisiejszym dniu wiem, że pod kątem nawigacji mogę wierzyć tylko własnym umiejętnościom i w żadnym wypadku nie kierować się śladami, czy pomysłami innych zawodników. Wtedy z pewnością szybciej dotrę do mety - zakończył Rafał Sonik.