Zakończył się dwudniowy "maraton" podczas trwającej na Sardynii trzeciej rundy Pucharu Świata FIM w rajdach cross country. Rafał Sonik minął metę odcinka specjalnego z trzecim czasem, ale objął prowadzenie w klasyfikacji rajdu dzięki karom, jakie sędziowie nałożyli na dwóch wyprzedzających go zawodników.

Na wtorek zaplanowano dwa odcinki specjalne, oba długości niespełna 70 kilometrów. Ze względu na zagrożenie pożarowe, organizatorzy postanowili odwołać drugi z nich, ale mimo to pokonanie całej trasy liczącej 300 kilometrów zajęło większości zawodników ponad osiem godzin. To nie jest mało, zwłaszcza kiedy jedzie się w tak trudnym, skalistym i nieprzyjaznym dla rajdowców terenie - mówił z ulgą Rafał Sonik.

To był dzień awarii, bo oprócz "kapci", które są tutaj codziennością, zepsuły mi się kolejno oba metromierze, urwałem zderzak i musiałem go mocować, a na koniec miałem usterkę elektryczną i kiedy zgasł mi quad, musiałem odpalać go na popych - wyliczał lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Mimo tych usterek, trzeci dzień Rajdu Sardynii był dla Rafała Sonika szczęśliwy. Trasę odcinka specjalnego pokonał z trzecim czasem, a ponieważ sędziowie nałożyli duże kary za przekroczenie prędkości na Laurenta Duverneya i Łukasza Łaskawca, objął prowadzenie w stawce na dwa etapy przed zakończeniem zmagań. Wiele razy powtarzałem, że podczas takich rajdów, ostrożność i chłodna głowa pozwalają osiągnąć sukces. Uważna nawigacja i nie szarżowanie często pozwalają osiągnąć optymalny rezultat - podkreślił rajdowiec.

Polscy motocykliści po trzecim etapie utrzymali dotychczasowe pozycje. W Open Trophy Jacek Czachor jest czwarty, a Marek Dąbrowski dziesiąty. W klasyfikacji mistrzostw świata Jakub Przygoński zajmuje dziewiątą pozycję.

Czwarty etap zapowiada się niezwykle ciężko, bo zawodnicy będą mieli do pokonania 181 kilometrów odcinka specjalnego.