Po przełożonym na środę z powodu ulewy meczu eliminacji MŚ 2014 Polska - Anglia w Warszawie rzeczniczka prasowa PZPN Agnieszka Olejkowska przyznała, że decyzja o niezamykaniu dachu zapadła już w poniedziałek, po spotkaniu delegata FIFA z drużynami. W Warszawie lało już kilka godzin przed wtorkowym meczem, ale mimo tego nie podjęto decyzji o zasunięciu dachu nad stadionem.

Już wczoraj (w poniedziałek) delegat ze Słowenii (Danijel Jost - red.) po konsultacjach z obiema drużynami ustalił, że nie będzie zamknięty dach - przyznała Olejkowska.

Dlaczego więc nie reagowano w dniu meczu, gdy trwały intensywne opady? W momencie, gdy są tak ciężkie opady, nie da się już zamknąć dachu. Ze względu na obciążenie spowodowane deszczem i wiatrem. Boisko można osuszyć w pół godziny, ale deszcz padał nieustannie. To z kolei, jak wspomniałam, uniemożliwiło zadaszenie obiektu - tłumaczyła Olejkowska.

Mogę zapewnić, że na stadionie na tej murawie jest drenaż, ale przy takiej ilości wody żaden system nie byłby w stanie odprowadzić wody. Co innego, gdyby to była 20-minutowa ulewa. Ale to jest ciągle nasilający się deszcz - przyznała Daria Kulińska, rzeczniczka prasowa Narodowego Centrum Sportu.

Ostatecznie mecz ma się odbyć w środę o godz. 17. Jak się okazuje, reprezentacje Polski i Anglii nie były zgodne co do nowego terminu spotkania. "Strona angielska chciała grać jutro, a polska - 14 listopada (w kolejnym terminie FIFA - red.). Zgodnie z przepisami FIFA mecz powinien odbyć się następnego dnia. I taka decyzja została podjęta przez delegata ze Słowenii - powiedziała Olejkowska.