"Cieszymy się ogromnie. To taki mały rewanż za porażkę 0:5 w lidze. Styl nie był najlepszy, ale zwycięzców się nie sądzi" - stwierdził trener Miedzi Legnica Dominik Nowak po zwycięstwie swojego zespołu nad Śląskiem Wrocław 1:0 w 1/8 finału Pucharu Polski. Trener Śląska Tadeusz Pawłowski zapowiedział z kolei, że - mimo piątej porażki przed własną publicznością - nie zamierza zmieniać stylu gry swojej drużyny. "Jeżeli będziemy w Polsce grać tylko na kontrę, przeszkadzanie, to będziemy niedługo przegrywać z zespołami z Kazachstanu czy Azerbejdżanu. Nie tędy droga" - stwierdził szkoleniowiec.

Od początku rozgrywanego we Wrocławiu spotkania przewagę mieli gospodarze, częściej utrzymywali się przy piłce i atakowali, a Miedź, cofnięta na własną połowę, grała kontratakami. Z ataku pozycyjnego wrocławian nie wynikało jednak zupełnie nic - podobnie jak z wypadów legniczan - i kibice długo oglądali widowisko bez żadnych sytuacji bramkowych.

Tak było do 43. minuty, kiedy Borja Fernandez odważniej wbiegł w linię obrońców Śląska, którzy nie tylko go nie zaatakowali, ale jeszcze się rozbiegli i zrobili mu miejsce do oddania strzału... Uderzenie Fernandeza nie było mocne, ale precyzyjne - i Jakub Wrąbel musiał wyjmować futbolówkę z siatki.

Po zmianie stron nie zmienił się obraz gry: Śląsk nadal przeważał, był przy piłce, a Miedź kontratakowała. Spotkanie toczyło się niemal wyłącznie na połowie legniczan. Wrocławianie nie zdołali jednak - poza sytuacją Roberta Picha, który uderzył z kilku metrów głową - wypracować okazji do zdobycia gola.

Kibice już do końcowego gwizdka sędziego byli świadkami słabego widowiska: Śląsk rozgrywał piłkę, bił głową w mur, a Miedź wykopywała futbolówkę jak najdalej od własnej bramki. Sytuacji strzeleckich praktycznie nie było - i nie było więcej goli.

Przed potyczką w Pucharze Polski Miedź marzyła o rewanżu za niedawny pogrom, jaki Śląsk zafundował jej w Ekstraklasie: legniczanie przegrali wówczas na własnym stadionie 0:5. Wrocławianie z kolei chcieli przerwać złą passę - bo od wspomnianych derbów nie wygrali ani razu.

Cel zrealizowała ekipa z Legnicy i trener Dominik Nowak nie krył zadowolenia.

Ta wygrana na pewno podbuduje nas pod kątem ligi. Gratuluję moim zawodnikom, bo mimo przeciwności zespół pracuje i pokazuje, że jest zespołem - mówił po meczu.

Nie było to porywające widowisko, nie ma co mówić, że było inaczej. Skrupulatnie realizowaliśmy swoje założenie taktycznie. Wiedzieliśmy, że musimy pilnować bocznych rejonów boiska, bo w tych Śląsk jest groźny i stamtąd wyprowadza groźne akcje. Do tego uczulaliśmy naszych piłkarzy na stałe fragmenty gry. Byliśmy znowu blisko ustawieni i dobrze się asekurowaliśmy. Styl nie był najlepszy, ale zwycięzców się nie sądzi - podsumował szkoleniowiec.

Trener Śląska Tadeusz Pawłowski przyznał z kolei, że "to kolejny mecz u nas, który powtarza się jak film": Mamy przewagę, gramy na inną bramkę, rywal ma jedną akcję i jest 0:1. Później atakujemy, mamy przewagę, ale nie jest łatwo grać atakiem pozycyjnym. Wszystkim zespołom w Polsce gra się (w ten sposób) ciężko. Jak widzimy, zespoły grające z kontry zdobywają punkty i przechodzą w Pucharze dalej. My mamy inną filozofię gry, ale trzeba to udoskonalić, aby zdobywać bramki.

Pawłowski, mimo piątego przegranego na własnym stadionie meczu, zapowiedział, że nie zamierza zmieniać nastawienia swojej drużyny na styl defensywny i grę z kontry.

Jeżeli będziemy w Polsce grać tylko na kontrę, przeszkadzanie, to będziemy niedługo przegrywać z zespołami z Kazachstanu czy Azerbejdżanu. Nie tędy droga. Takie jest moje zdanie - podsumował trener Śląska.


Opracowanie: