Justyna Kowalczyk nie awansowała do półfinału sprintu (1,2 km) w norweskim Drammen. Polka w biegu ćwierćfinałowym złamała kijek i minęła linię mety jako ostatnia, tracąc 42,3 sekundy do zwyciężczyni biegu Celine Brun-Lie. "Przy próbie wyprzedzania Finka przejechała mi po kijku i miałam już po zawodach. Trochę pech, ale trzeba przyznać, że to nie był mój dzień" - powiedziała Kowalczyk na antenie TVP.

W tej sytuacji pakujemy się i jedziemy do Oslo. Myślę, że to podziała na mnie mobilizująco w kontekście mistrzostw świata. Tam wszyscy do rywalizacji podejdą zupełnie inaczej. Niczego nie da się przewidzieć, zwłaszcza w sprincie. Nie wolno rozdawać medali przed startem. Bądźmy spokojni i dbajmy o zdrowie - stwierdziła Justyna Kowalczyk.

Polka nie miała udanego startu i przez dłuższą chwilę biegła na ostatniej pozycji. Gdy biegaczka z Kasiny Wielkiej próbowała zaatakować na podbiegu, złamała kijek i straciła szansę na walkę o awans do półfinałów. Mistrzyni olimpijska powolnym tempem zmierzała do mety.

Rywalizację na trasie sprintu wygrała niespodziewanie Kikkan Randall (2.17,2), która wyprzedziła Norweżkę Maiken Caspersen Fallę i Szwedkę Charlottę Kallę.

Wczoraj mistrzyni olimpijska zajęła drugie miejsce w biegu na 10 kilometrów techniką klasyczną. Przegrała jedynie z Norweżką Marit Bjoergen. Dobry wynik sprawił, że biegaczka z Kasiny Wielkiej zapewniła sobie małą Kryształową Kulę za triumf w biegach na dystansach.

Zawody w Norwegii były ostatnim sprawdzianem przed mistrzostwami świata w Oslo. W czwartek panie powalczą o pierwszy komplet medali w sprincie.