Polscy siatkarze przegrali ze Słoweńcami 2:3 (25:20, 26:24, 25:27, 24:26, 11:15) w pierwszym meczu drugiego turnieju eliminacyjnego do mistrzostw Europy. To porażka dotkliwa, bowiem biało-czerwoni byli uważani za faworytów spotkania, a zwycięstwo praktycznie zapewniłoby im awans do ME.

Polska: Piotr Nowakowski, Michał Winiarski, Bartosz Kurek, Karol Kłos, Mariusz Wlazły, Fabian Drzyzga - Paweł Zatorski (libero) - Michał Ruciak, Grzegorz Bociek, Paweł Zagumny.

Słowenia: Mitja Gasparini, Danijel Koncijla, Tine Urnaut, Gregor Ropret, Klemen Cebulj, Uros Pavlovic - Jani Kovacic (libero) - Alen Sket, Jan Pokersnik, Miha Plot.

Na początku meczu Słoweńcy nie radzili sobie z odbiorem serwisu Bartosza Kurka, a na dodatek mieli problemy ze skutecznym kończeniem akcji, nawet gdy mieli piłkę w górze. W efekcie nasz zespół odskoczył na kilkupunktowe prowadzenie (8:3 na pierwszej przerwie technicznej). Gdy Piotr Nowakowski efektownie "złapał" na siatce jednego z rywali, nasze prowadzenie wzrosło do sześciu punktów i Słoweńcy po raz pierwszy poprosili o czas. Ich trener szybko wykorzystał też drugi czas (5:12).

Dalej biało-czerwoni grali na luzie, Słoweńcom udało się zmniejszyć straty (z 7:14 do 11:15), ale nasi reprezentanci szybko otrząsnęli się z chwilowego rozkojarzenia i już po chwili prowadzili 18:11. Gdy rywale zdobyli trzy punkty z rzędu (19:15), trener Stephane Antiga poprosił o czas. Po ataku Kurka w aut było już tylko 22:19, po chwili 23:20, lecz w dwóch ostatnich akcjach pierwszego seta rywale popełniali błędy i nasz zespół wygrał pierwszą partię 25:20.

Słabo rozpoczął natomiast drugiego seta. Przy stanie 3:7 Antiga wziął czas, ale nie pomogło. Wciąż popełnialiśmy sporo prostych błędów, a Słoweńcy byli na fali. Antiga wykorzystał drugi czas tuż przed drugą przerwą techniczną, gdy przegrywaliśmy 8:15, i na parkiecie pojawił się Paweł Zagumny. Wejście doświadczonego rozgrywającego okazało się strzałem w dziesiątkę. Świetnie serwował Kurek i już po chwili traciliśmy tylko dwa punkty (14:16), a trener Słoweńców próbował wybić naszych siatkarzy z rytmu, biorąc kolejne czasy.

W końcu Kurek doprowadził do remisu 21:21, wykorzystując prezent od rywala. Słoweńcy nie rezygnowali i odskoczyli na dwa punkty. Po chwili znów był remis 23:23. Gospodarze pogubili się w kolejnej akcji i nasz zespół miał piłkę setową, lecz Mariusz Wlazły trafił w siatkę z zagrywki. Ostatnie dwie akcje były jednak popisem Kurka i wygraliśmy drugą partię 26:24.

Na pierwszą przerwę techniczną w trzecim secie to Słoweńcy schodzili z przewagą dwóch "oczek", zaś na pierwsze prowadzenie w trzeciej partii wyszliśmy po ataku Wlazłego (11:10).

Od stanu 12:13 nasz zespół zdobył cztery punkty z rzędu. Słoweńcy jednak nie poddawali się, a po ataku Wlazłego w antenkę był remis 18:18. Trzykrotnie odzyskiwaliśmy prowadzenie, a przeciwnicy trzykrotnie odrabiali straty. Przy remisie 21:21 Wlazły stanął na linię trzeciego metra, a po chwili Tine Urnaut zaserwował asa. Kolejną próbę zepsuł, lecz Karol Kłos spudłował w znakomitej sytuacji i Słoweńcy mieli pierwszą piłkę setową. Tym razem Kłos obił ręce rywala, a gdy wydawało się, że Urnaut zakończy partię, przekroczył linię trzeciego metra i było 24:24. Nie potrafiliśmy zakończyć akcji i kiwka rywali dała im kolejną piłkę setową, lecz po mocnej zagrywce piłka wpadła w siatkę. Czwartej okazji gospodarze już nie zmarnowali i wygrali 27:25.

Czwartego seta mocnym atakiem rozpoczął Kurek, ale cztery kolejne punkty zdobyli Słoweńcy i trener polskiej kadry musiał poprosić o czas. Odrobiliśmy straty, ale to przeciwnicy prezentowali się lepiej. Dobrze funkcjonował ich blok, a na początku czwartej partii zaliczyli dwa asy serwisowe. Biało-czerwoni grali pasywnie, bez wiary, a przede wszystkim słabo w ataku. Efekt: prowadzenie gospodarzy rosło (14:9).

Po dobrej zagrywce Michała Winiarskiego zmniejszyliśmy straty do zaledwie jednego punktu (18:19) i trener Słowenii wezwał do siebie swoich zawodników. Mocny atak Kurka dał nam prowadzenie 21:20, a gdy Mitja Gasparini wyrzucił piłkę na aut, mieliśmy już dwupunktową zaliczkę. Niestety, w tym momencie to nasz zespół zaczął popełniać błędy i Słoweńcy mieli piłkę setową (24:23). Obroniliśmy ją po najlepszej wymianie meczu, którą zakończył atakiem Kurek. Skuteczne ataki Gaspariniego i Urnauta dały jednak gospodarzom zwycięstwo 26:24.

Początek tie-breaka to walka punkt za punkt. Słoweńcy odrabiali straty, a przy stanie 4:4 Klemen Cebulj obił blok Zagumnego, a następnie Gasparini posłał asa. Antiga wziął czas, ale przełomu w grze biało-czerwonych nie było. Po kolejnym już asie Urnauta (11:8) selekcjoner reprezentacji Polski znów poprosił o przerwę, ale bohater słoweńskiej drużyny zaraz po powrocie na parkiet zdobył 12. punkt zagrywką. Nasi siatkarze wyglądali na pogodzonych z porażką i przegrali 11:15.

Autor relacji: Mirosław Ząbkiewicz, Interia.pl

Winiarski przed turniejem: 3 dobre mecze i 3 zwycięstwa

Bezpośredni awans do ME wywalczy tylko zwycięzca eliminacji. Zespół, który zajmie drugą pozycję, będzie walczył w przyszłorocznym barażu.

W pierwszym turnieju eliminacyjnym, który odbył się przed tygodniem we Wrocławiu, podopieczni Stephane'a Antigi zanotowali komplet zwycięstw, a w trzech meczach oddali tylko jednego seta.

Przed wylotem na Słowenię nasi reprezentanci zgodnie zapewniali, że ich planem na weekend są trzy zwycięstwa.

Chcemy zagrać trzy dobre spotkania i odnieść trzy zwycięstwa, które przypieczętują nasz awans na mistrzostwa Europy. Kluczowy będzie oczywiście pierwszy mecz ze Słowenią, bo w przypadku wygranej nie będzie już mogła nas wyprzedzić, co z kolei ułatwiłoby dalsze granie z Łotwą i Macedonią - podkreślał w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Kacprem Merkiem kapitan naszej kadry Michał Winiarski. Zastrzegł jednak, że Słoweńcy w pierwszym meczu obu ekip we Wrocławiu pokazali, że "grając z silniejszymi od siebie potrafią wznieść się na wyżyny umiejętności". Spodziewam się co najmniej tak samo trudnego meczu w Lublanie - podsumował.