"Za mną bardzo dobry sezon w Pucharze Świata. Sam się tego nie spodziewałem" - mówi w rozmowie z RMF FM Jakub Przygoński, wicemistrz świata w rajdach terenowych. Teraz Przygoński kończy przygotowania do największego wyzwania roku, a więc do startującego tradycyjnie w styczniu Rajdu Dakar.

W rozmowie z RMF FM Przygoński oceniał między innymi tegoroczne zmagania w Pucharze Świata. Nasz kierowca wywalczył w tym sezonie tytuł wicemistrza świata. Był to bardzo dobry sezon. Na początku nawet nie marzyłem o podium. Nie mieliśmy nawet takich planów startowych. Po pierwszych zawodach okazało się, że jesteśmy szybcy, walczymy z najlepszymi. Mieliśmy naprawdę dobre tempo. Ciągle widać u mnie progres, a przecież samochodem rajdowym jeżdżę od zaledwie trzech lat po kilkunastu latach spędzonych na motocyklu. Sam nie wiem jak szybki mogę być choćby za rok - powiedział.

Przygoński opowiedział także o trwających teraz przygotowaniach do Rajdu Dakar. Startująca w styczniu impreza jest określana przez off-roadowych kierowców najważniejszą imprezą w światowym kalendarzu. Często porównują ją do olimpiady. Teraz jest taki najgorętszy moment przygotowań do Dakaru. Mechanicy mają najtrudniejszy okres. Pod koniec listopada samochody będą już płynąć do Peru. Co do treningu fizycznego to teraz ważna jest systematyczność. Co drugi dzień jestem na treningu biegowym. Do tego dochodzi siłownia i trening za kierownicą. W trakcie odcinka specjalnego tętno kierowcy do 160. To tyle co w trakcie biegu i warto pamiętać, że jazda samochodem to nie jest tylko zmienianie biegów. To naprawdę ciężka robota, która wymaga dobrego przygotowania - dodał.

Trasa Rajdu Dakar jak zwykle ma być trudna i selektywna. Podobnie będzie także w 2018 roku. My oczywiście nie znamy dokładnie trasy i jedziemy w ciemno, ale kilka rzeczy jest jasnych. Zaczynamy w Peru, a tam przez pięć dni ma być tylko piasek i pustynia. Dla mnie to dobrze, bo radzę sobie w takich warunkach. Wydmy na motocyklu na najfajniejszy fragment rajdu. W samochodzie są jednak niebezpieczne. Mały błąd może okazać się bardzo kosztowny. Można rajdówkę odkopywać przez kilkanaście minut, a można przez trzy godziny. To stresujące, bo można ponieść tam duże straty. Później wjedziemy do Boliwii na wysokość powyżej 3000 m. npm. Zmieni się nam temperatura i klimat. To będzie już wyzwanie dla organizmu i samochodu. Na koniec Argentyna, która może być niewiadomą. Może być 40-stopniowy upał albo ulewy i błoto - mówił Przygoński.

Przygoński to mimo ciągle młodego wieku bardzo doświadczony dakarowiec. W rajdzie debiutował w 2009 roku jako motocyklista. Dwie ostatnie edycje imprezy przejechał już jednak za kierownicą samochodu terenowego. W poprzedniej edycji zajął dobre 7. miejsce. Oczywiście dojechanie do mety nie może być moim celem. Tym może być dojechanie do mety jak najszybciej. Chciałbym na pewno poprawić mój najlepszy wynik, a więc 7. lokatę. A później jak to będzie się układało? To wyjaśni się już na rajdzie. Trzeba być czujnym i unikać błędów, które mogą zakończyć całą zabawę już na początku rywalizacji. Jeśli jednak będzie sprzyjać nam szczęście to możemy być naprawdę szybcy - ocenia Przygoński na niespełna dwa miesiące przed rozpoczęciem Rajdu Dakar.

(az)