W sobotę w Brukseli rozpocznie się 106. edycja największego wyścigu kolarskiego Tour de France, po raz pierwszy z udziałem polskiej drużyny - CCC. Wśród 176 zawodników będzie dwóch Polaków: Michał Kwiatkowski z zespołu Ineos i debiutant Łukasz Wiśniowski CCC. "To jest naprawdę specyficzny wyścig i nie w moim stylu. Za dużo nerwów, za duża rywalizacja. Walka oto, żeby być jak najbliżej samochodu sędziowskiego rozpoczynała się już na starcie honorowym" - mówi o wyścigu były kolarz Przemysław Niemiec.

Wojciech Marczyk, RMF FM: Wielka Pętla to chyba najważniejszy wyścig dla wielu kolarzy?

Przemysław Niemiec: Tak. Zawsze to był najważniejszy wyścig w sezonie i najbardziej prestiżowy. Wielu kolarzy szykuje formę specjalnie na Tour. Wszystko dlatego, że zwycięstwo w tym Tourze smakuje najlepiej.

Trasa w tym roku zróżnicowana. Nie brakuje płaskich etapów, ale też są znów potężne góry, gdzie kolarze będą się "wspinać" nawet na 2 tysiące metrów nad poziomem morza. 

Wiadomo. Wielki Tour musi być jakoś urozmaicony - im więcej podjazdów tym lepiej dla kibiców, bo się coś dzieje na wyścigu. Płaskie etapy też są oczywiście potrzebne, ale widać ostatnimi laty, że co raz mniej jest robionych tych płaskich etapów typowo dla sprinterów. Przez to, że są potężne góry, to i wyścig będzie ciekawszy, bo będzie walka.

W tym roku w Tour de France nie jedzie jeden z faworytów - Chris Froome. Nie ma też Toma Duomoulina. Kto twoim zdaniem może wygrać pod ich nieobecność, ale być "czarnym koniem"?

Pokazało to świetnie Giro d’Italia, że do głosu dochodzą teraz tzw. "młode wilczki", czyli chłopaki urodzone w latach 90. Carapaz zaskoczył wszystkich i wygrał Giro. Myślę, że z tego powodu, że główni pretendenci do zwycięstwa odpadli, to Tour będzie w tym roku ciekawszy. Na pewno dzięki temu też, zwiększa się grono kandydatów do zwycięstwa.

Jest też Geraint Thomas, który wygrał w ubiegłym roku. Takie doświadczenie w wygrywaniu pomaga?

Na pewno. Główną przewagą Thomasa jest jednak mocna ekipa - Ineos. Jest w niej Michał Kwiatkowski, który na Tourze zawsze był mocny i Thomas może liczyć na jego wsparcie. A nie zapominajmy, że na takim wielki Tourze najważniejsza jest drużyna, bo to jest 21 dni ścigania. Codziennie musi być pełna koncentracja, żeby nie stracić i samemu nie da się tego zrobić.

Ineos to bez wątpienia najmocniejszy dziś zespół w peletonie, naszpikowany gwiazdami. Michał Kwiatkowski na tegorocznym Tour de France pojedzie jako pomocnik.

Taką Michał ma rolę w tym roku, ale myślę, że jeżeli przydarzyła by się jakaś okazja do wygrania etapu, to chętnie z niej skorzysta. Wyniki Michała ma naprawdę niesamowite, ale etapu na wielkim Turze jeszcze nie wygrał.

Trudno jest się kolarzowi pogodzić z tym, że musi na kogoś pracować. Tak będzie to pewnie wyglądało, że taktyka Ineosu będzie ułożona pod Thomasa.

Zawsze tak to w tych mocnych drużynach wygląda. Sam wiem po sobie jak to było w Lampre, gdzie liderem był Michele Scarponi i już na starcie było wiadomo, że cała drużyna jedzie na niego i cele były jasno sprecyzowane. Nikt w tej sytuacji się nie wychylał. Wszyscy wiedzą, że to jest gra zespołowa. Wyścigów nie wygrywa się samemu, tylko jest do tego potrzebna drużyna. Michał pewnie ma teraz tak samo. Ma pomagać Thomasowi, by ten powtórzył zwycięstwo z zeszłego roku.

A kto twoim zdaniem będzie najlepszy wśród sprinterów. Znów Sagana?

Jest Sagan. Jest Kristoff. Na pewno Demare, który jedzie u siebie będzie chciał odegrać bardzo ważną rolę. Myślę jednak, że Sagan. Swoją siłę pokazał teraz w Szwajcarii, gdzie znów wygrywał. Myślę, że on jest głównym faworytem.

W tym roku po raz pierwszy w Tour de France pojedzie polski zespół CCC. Jego liderem na wielką pętlę jest Belg Van Avermaet. W składzie jest też jeden Polak - Łukasz Wiśniowski.

Wszyscy dobrze wiedzą, że drużyna CCC nie ma kolarza na zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Będą upatrywać zwycięstw etapowych - podobnie jak było na Giro - przez to też otwiera się szansa dla Łukasza Wiśniowskiego. Dla niego jest to debiut na Tour de France i na pewno jak pojawi się tylko szansa, żeby ugrać coś dla siebie, to z niej skorzysta. Pamiętajmy, że wygranie etapu na wielkim Tourze zostaje już na całe życie u kolarza i jest to niesamowicie prestiżowe osiągnięcie Moim zdaniem CCC właśnie na tym się skupi.

Dla Van Avermaeta to będzie też wyjątkowy wyścig. W tym roku Tour de France startuje bowiem w Belgii, czyli w jego ojczyźnie. To zawsze tez chyba kolarza bardziej nakręca do walki o zwycięstwo.

Czytałem jego wypowiedź, że właśnie mocno się szykuje na pierwsze etapy w Belgii. Startuje u siebie i na pewno będzie liczył na doping swoich kibiców. Na pewno będzie ciekawie od samego początku. Zresztą tak zawsze jest na Tourze. Chociażby ze względu na rywalizację sprinterów czy na kraksy, kiedy ta nerwowość w peletonie jest bardzo duża. Każdy chce bowiem jechać z przodu i przez to jest nerwowo, ale też na pewno ciekawie.

Faworycie będą spokojnie czekać na góry?

Na pewno, ale tak całkiem spokojnie nie mogą jechać. Ostatnie lata pokazują, że liczy się każda sekunda. Od początku trzeba pilnować, żeby nie złapać dziury w generalce. Przez to też jest nerwowo na finiszach, bo między sprinterami są często gdzieś kolarze walczący w generalce.

Jak ty wspominasz swój Tour de France? Częściej jeździłeś na Giro i Vuelcie, a Francję jakoś omijałeś.

Przejechałem w swojej karierze 6 razy Giro, a 5 razy Vuelte. Raz tylko byłem na Tour de France. A byłem tylko raz dlatego, że powiedziałem sobie, że na Tour trzeba jechać. Pojechałem raz i powiedziałem dziękuję już tam nie wrócę. To jest naprawdę specyficzny wyścig i nie w moim stylu. Za dużo nerwów, za duża rywalizacja. Walka oto, żeby być jak najbliżej samochodu sędziowskiego rozpoczynała się już na starcie honorowym. Wszystko dlatego, żeby jak sędzia machnie chorągiewką na starcie ostrym, żeby już można było być z przodu i atakować. Trochę to nie było w moim stylu. Przejechałem raz i akurat udało mi się przejechać setną edycję, gdzie przy okazji mojego startu zaliczyłem MonVentoux i Alpe d'huez dwa razy. Był to 2013 roku i wygrał Froome. Przejechałem go raz i na tym zakończyłem moją przygodę z Tour de France.

Ta specyfika Touru polega właśnie na walce na nerwach.

Tak z jednej strony prestiż z drugiej strony presję wywierają dyrektorzy sportowi, żeby się pokazać. Wiadomo jest to najbardziej oglądany wyścig kolarski na świcie. Wszystko się obraca wokół sponsorów i pieniędzy i chodzi oto, żeby jak najdłużej pokazywać się w telewizji. Prze top właśnie jest ta nerwowo atmosfera, bo każdy chce być z przodu i chce, żeby władze zespołu były zadowolone.

W tym roku tylko dwóch Polaków na Tourze nie za mało? Zwykle był też Rafał Majka, na którego zwycięstwa w górach mocno liczyliśmy.

Tak w tym roku wyjątkowo skromnie. Zwykle było kilu chłopaków więcej. No cóż, taka jest polityka drużyn. Oprócz Tour de France jest jeszcze Giro i Vuelta. Mimo wszystko trzeba się cieszyć, że jedzie dwóch Polaków, bo myślę, że Michał pokaże się z naprawdę dobrej strony.

Na koniec. Twój typ na zwycięstwo?

Albo Thomas, albo ktoś z młodych walecznych kolarzy... Może jakiś Kolumbijczyk. Wiadomo w Ineosie jest Bernal, który jest też bardzo dobrym kolarzem, ale młodym także też trzeba zobaczyć jak jego organizm będzie reagował na 3 tygodnie takiego ścigania. Na pewno będzie w tym roku ciekawie i rywalizacja będzie trwała do samego końca.

Opracowanie: