Czwartkowa część Rajdu Tunezji w cyklu Mistrzostw Świata Cross-Country nie należała do łatwych, ale dla Rafała Sonika miała szczęśliwe zakończenie. Mimo problemów technicznych i niegroźnej kraksy Polak był trzeci. Dzięki dużym różnicom czasowym w poprzednich etapach utrzymał pozycję lidera w klasie quadów.

Po starcie w pierwszej dziesiątce wszystko układało się pomyślnie dla Rafała Sonika, jadącego na quadzie Yamaha. Dzisiaj na około 20 kilometrze pękł i urwał się element mocujący nawigację. Musiałem się zatrzymać i na ile mogłem spiąłem to trytytkami, czyli takimi plastikowymi paskami służącymi do mocowania. To się wciąż ruszało, bo było na trzech pozostałych elementach, ale tak nieszczęśliwie, że ten czwarty nie podtrzymywał tak jak powinien. Efekt był taki, że wszystko z przodu się ruszało, chociaż nieznacznie. Wszystko okazało się po kolejnych kilkudziesięciu kilometrach na wydmie, że w momencie kiedy miałem dodać gazu przelatując przez grzbiet wydmy quad zgasł. W momencie kiedy zgasł przeleciałem przez kierownicę, quad się przewrócił, wszystko z przodu zostało pogięte - mówił w czwartek Rafał Sonik.

W efekcie usiłowałem to wyprostować, ale przede wszystkim musiałem rozbić resztki owiewki, żeby dostać się pod spód do kabli elektrycznych, ponieważ nie miałem styku na głównym wyłączniku. To spowodowało, że quad nie odpalał. Sprawdziłem wszystkie bezpieczniki i wszystkie inne elementy, które mogą powodować, że zasilanie działa lub nie. Okazało się, że kable są wysunięte. Pospinałem co się da trytytkami i jechałem dalej. Niestety roadbook był zupełnie zdeformowany, skrzynka od roadbooka zniszczona. Nie mogłem go przewijać. Wyciągnąłem w końcu papier, nie wiedziałem gdzie jestem. Musiałem jechać całą resztę odcinka po śladach. Co najgorsze dojechałem do CP, gdzie było ograniczenie prędkości, ja nie wiedziałem o tym przez zepsuty roadbook. Kosztowało mnie to nałożenie kary za przekroczenie prędkości. Dzisiaj w nocy czeka nas długa naprawa quada, no i jutro kolejny, ostatni już odcinek specjalny. Mam nadzieję, że nie będzie taki pechowy, jak dzisiaj, bo tej awarii ja nie byłem w stanie zapobiec - opowiadał dalej Sonik.

Kary w trakcie dzisiejszego etapu dotknęły aż 11 zawodników motocyklowych i quadowych. Pozostali Polacy mieli dzisiaj więcej szczęścia. Jacek Czachor zwyciężył w swojej klasie PR +450, Kuba Przygoński - 2. w SP +450, Marek Dąbrowski 3. (SP +450).

W piątek przed zawodnikami szósty, ostatni etap z Ksar Ghilane do Douz, liczący w sumie 177 km, z czego 45 km dojazdówki i 132 km OS. Do samego końca Rajdu Tunezji towarzyszyć będą zawodnikom piaszczyste ścieżki, małe wydmy, mierzeje i piasek - duże ergi pełne złotych wydm. Start rozpocznie się w malowniczym gaju palmowym w Ksar. Później już cały czas piasek będzie dalej spowalniał prędkość - prawdziwe pustynne zakończenie. Krótki etap, ale trzeba nadal uważać na wszystko, szczególnie na ostatnich kilometrach etapu.