Sprawdziło się stare siatkarskie porzekadło, że jeśli zespół prowadząc 2:0 nie wygrywa trzeciego seta, przegrywa cały mecz. Niestety nasze siatkarki po świetnym początku meczu z Amerykankami zawiodły w pierwszym meczu finału World Grand Prix.

Pierwszy set zdecydowanie pod dyktando biało-czerwonych. Polki były lepsze we wszystkich elementach gry. Gorzej wypadły tylko w bloku. Amerykanki prowadziły tu 2:1, ale już przyjęcie, atak czy niewymuszone błędy (ledwie dla po polskiej stronie) – to zdecydowane prowadzenie naszych siatkarek. Właściwie trudno przyczepić się do gry którejkolwiek z naszych zawodniczek. Podopiecznie Jerzego Matlaka systematycznie powiększały przewagę i zwyciężyły pewnie 25:13. Najskuteczniejsze w polskim zespole - Skowrońska-Dolata oraz Kosek (po cztery punkty). Zatem gra Polek koncertowa, a Amerykanki popełniały sporo błędów.

Druga partia rozpoczęła się podobnie. Na pierwszą przerwę techniczną Polki zeszły prowadząc 8:5. Trzy-, czteropunktowa przewaga naszych zawodniczek utrzymywała się, ale zawodniczki z USA nie miały zamiaru ułatwiać nam zadania. Po drugiej stronie siatki stały przecież naprawdę topowe siatkarki. Dobrze rozgrywała Milena Sadurek – Polki często atakowały na pojedynczym bloku. Trener Hugh McCutcheon wprowadził do gry drugą rozgrywającą, to jednak nie przyniosło efektu, bo Amerykanki nadal popełniały masę błędów. Kiepska zagrywka, niecelne ataki i na drugiej przerwie technicznej prowadzenie naszych zawodniczek 16:11. Później świetne zagrywki Sadurek, ataki Kosek, Bednarek-Kaszy i drugi set można zapisać na konto biało-czerwonych. Było ciężej, ale Amerykanki zdobyły tylko 18 punktów. Partię zakończył as serwisowym w wykonaniu Kosek.

Przed trzecim setem trener Amerykanek przemeblował skład i to przyniosło pewne efekty. Siatkarki z USA wyszły na niewielką przewagę, którą Polki jednak szybko zniwelowały. Punktowały między innymi Berenika Okuniewska i Kosek. Pierwsza przerwa techniczna to dwa punkty więcej na koncie zawodniczek Jerzego Matlaka. Amerykanki nie dawały jednak za wygraną i doprowadziły do remisu po 10. I na zagrywce pojawiła się Bednarek-Kasza. Zdobyliśmy 4 punkty z rzędu 14:11 dla Polek. Na przewie technicznej udało się zachować dwa punkty przewagi. Końcówka seta nerwowa, bo Amerykanki utrzymywały przez cały czas wynik „na styku”. Udało im się doprowadzić do remisu 22:22. Polki nie potrafiły wykorzystać kilku meczboli i tą partię wygrały siatkarki z USA.

No i Amerykanki zaczęły się rozkręcać. Kolejną partię rozpoczęły z animuszem i teraz to Polki musiały gonić wynik. Logan Tom zaczęła trafiać z zagrywki w boisko i to Amerykanki prowadziły 8:4. To nie było jednak ostatnie słowo zawodniczek z USA, które utrzymywały przewagę i wygrywały aż 11:6. Teraz to Polki wydawały się zagubione. Nasz blok przestał nadążać za rywalkami, które pokazywały swój ogromny atut jakim jest po prostu siła. Dobra gra biało-czerwonych była wspomnieniem – Amerykanki prowadziły 18:8 i było jasne, że o wyniku mecze zadecyduje tie-break. Co prawda Polki próbowały gonić – doszły nawet na cztery punkty, ale popełniły jeszcze kilka błędów i uległy do 19.

Tie-break to niestety nadal lepsza gra Amerykanek. Prowadziły już 5:2. Polki nie dawały za wygraną i zniwelowały przewagę rywalek do jednego punkty – 7:8, a po chwili doprowadziły do remisu. Ostatnie słowo należało jednak do zawodniczek USA. Wygrały 15:12. Były piłki meczowe, była szansa na zwycięstwo, skończyło się porażką.

 USA – Polska 3:2 (13:25, 18:25, 28:26, 25:19, 15:12)