Siedmioro polskich alpinistów biorących udział w wyprawie na czwarty szczyt Ziemi - Lhotse (8516 m), zmierza wraz z karawaną do bazy położonej na wysokości 5300 metrów. Wcześniej Polacy z powodu intensywnych opadów monsunowych na kilka dni utknęli w Kathmandu czekają na samolot do Lukli.

Ostatnio nie odbywały się żadne loty więc w stolicy Nepalu nabieraliśmy opóźnienia. To nas jakoś szczególnie nie zestresowało, bo to norma. Podróż do Lukli o tej porze roku zawsze stoi pod znakiem zapytania i często zdarza się, że swoje trzeba odczekać aż monsun zelżeje - przekazał kierownik wyprawy Artur Hajzer.

Ale wreszcie się udało, a wbrew obawom lot kilkunastoletnim Twin Otterem przebiegł gładko. Jak stwierdzili uczestnicy ekspedycji, nie było żadnych turbulencji. Piloci gładko posadzili maszynę na zawieszonym nad przepaścią 400-metrowym pasie startowym na wysokości 2860 m. Lukla należy do 10 najbardziej niebezpiecznych lotnisk świata.

Czas rozpocząć karawanę. Ładunki transportowane są zarówno przez tragarzy, jak i przez zwierzęta. Karawana jest rozciągnięta - ładunki "direct base camp", czyli wprost do bazy przeplatają się z naszymi osobistymi, w efekcie niektórzy pozbawieni są rzeczy i śpiworów - powiedziała Agnieszka Bielecka (KW Wrocław).

Oprócz niej w wyprawie uczestniczą: Andrzej Bargiel (TKN Tatra Team Zakopane), Mateusz Zabłocki (KW Warszawa), Mateusz Grobel, Artur Małek (obaj KW Katowice) i Krzysztof Starek (KW Kraków).