Polscy piłkarze ręczni pokonali dziś Algierię 28:27 w pierwszym meczu Turnieju Kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Do przegranej z najsłabszym rywalem brakowało zatem niewiele. Dzisiejszy poziom gry nie rokuje dobrze przed kolejnymi meczami kwalifikacyjnymi z Serbią i Hiszpanią.

Początek meczu w naszym wykonaniu wyglądał całkiem nieźle pod względem ofensywy. Celne podania na koło wykorzystywał Bartosz Jurecki, do środka schodził także Grzegorz Tkaczyk. Trochę słabiej wyglądała biało-czerwona obrona, bo rywale punktowali stosunkowo łatwo.

Po 10 minutach, dzięki skutecznej grze w ataku, prowadziliśmy 6:3. Od tej pory było już gorzej. Nie potrafiliśmy wykorzystać - i to dwukrotnie - przewagi liczebnej. W kontrataku fatalnie przestrzelił Mariusz Jurasik. Popełniliśmy też kilka prostych błędów i w efekcie w 17. minucie na tablicy wyników widniał remis 6:6. Trener Bogdan Wenta poprosił o czas i wymienił aż 3 zawodników, co jednak nie zmieniło obrazu gry, bo nadal nie potrafiliśmy zdobywać bramek. Co innego rywale. Trafiali regularniej od Polaków, nieźle bronili, choć skorzystali także na naszej niefrasobliwości. W pewnym momencie prowadzili już 11:8. W ostatnich minutach pierwszej części gry próbowaliśmy odrabiać straty, ale daliśmy sobie wbić bramkę 3 sekundy przed przerwą. Po 30 minutach gry przegrywaliśmy 11:13.

Sytuację miała poprawić dłuższa reprymenda Wenty podczas przerwy. Możemy się tylko domyślać, jakich argumentów użył trener, ale nasza gra nieco się poprawiła. Nadal jednak postawa biało-czerwonych nie spełniała naszych oczekiwań. W 37. minucie mieliśmy remis 17:17, a algierski obrońca wyleciał z boiska na 2 minuty. I wreszcie udało się dobrze przepracować te dwie minuty. Zdobyliśmy dwie bramki przewagi. Tak okazałego prowadzenia Polaków nie było od stanu punktowego 6:4. Duża w tym zasługa bramkarza Marcina Wicharego, który jeszcze przed przerwą zastąpił Sławomira Szmala. W kolejnych minutach było coraz lepiej. Powiększaliśmy przewagę - poprawiliśmy zdecydowanie grę w ataku, a rywale nieco spuścili z tonu. W 50 minucie wygrywaliśmy 23:18. W końcówce meczu prowadziliśmy już dość wyraźnie. Szkoda jedynie niefrasobliwości w ostatnich 4 minutach gry, bo daliśmy sobie wbić kilka bramek i wynik meczu trudno uznać za okazały.

Powodów do radości zbyt wielu nie ma. W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo źle. Koncentracji zabrakło nam także w ostatnich minutach meczu. Ten fragment gry przegraliśmy 0:5.