Polskie rugbistki w niedzielę sięgnęły po pierwszy w historii złoty medal mistrzostw Europy w siedmioosobowej odmianie tej dyscypliny. Biało-czerwone nie zamierzają jednak na tym poprzestać. Jak same podkreślają, ten medal pokazał, że obrały właściwą drogę.

Kolejnym celem jest awans do elitarnych rozgrywek World Series, a potem do Pucharu Świata. Dalej jest jeszcze olimpijska kwalifikacja, którą może dać wygrana na igrzyskach europejskich, które za rok odbędą się w Krakowie. O kolejnych celach i emocjach związanych z wywalczeniem złota mistrzostw Europy z Sylwią Witkowską naszą reprezentantką rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Wojciech Marczyk: Jakie to uczucie zdobyć mistrzostwo Europy?

Sylwia Witkowska: Bardzo jestem zadowolona i szczęśliwa. Nie śniłam nawet o takim zakończeniu mistrzostw Europy.

O waszym zwycięstwie zadecydowała suma punktów zdobytych w dwóch turniejach. W Lizbonie wygrałyście. W drugim turnieju w Krakowie zajęłyście 2 miejsce.

Każdy z tych dwóch turniejów był inny. W Lizbonie wygrałyśmy. Tutaj w Krakowie pierwszy dzień rozpoczął się super. Na następny dzień porażka z Irlandią i trochę wszystkie zadrżałyśmy. Udało się jednak podnieść, a wygrana ze Szkocją rozwiązała wszystko i pozwoliła zdobyć mistrzostwo Europy.

A czy przegrany drugi mecz z Irlandkami, ten finałowy, to problem? Może wam to pokazało, że jako mistrzynie Europy nadal możecie sporo poprawić.

Przede wszystkim duża nauka. Ta drużyna to zawodowcy. One grają w World Series. A my cały czas dążymy do tego, żeby tam grać. Teraz ta porażka takim wynikiem 17:21 jeszcze boli, bo jesteśmy w meczach z nimi już coraz bliżej, żeby wygrać. Brakuje już naprawdę niewiele. Cieszy nas to, że w każdym meczu jesteśmy coraz bliżej.

W finale krakowskiego turnieju nawet prowadziłyście.

Mam nadzieję, że pokazałyśmy Irlandkom, na co nas stać. One w pewnym momencie meczu były mocno przestraszone. W ostatnich sekundach udało im się zdobyć przyłożenie, ale widziałam strach w ich oczach.

Kiedy same w czasie tych mistrzostw - czyli dwóch turniejów - uwierzyłyście, że możecie zdobyć tytuł. Bo raczej przed turniejami nikt na was za mocno nie stawiał.

Trudno powiedzieć. Ja nie liczyłam punktów w "generalce". Każdy turniej traktowałam osobno i patrzyłam, gdzie w nim jesteśmy. Chyba nie było takiego momentu, że już poczułam się mistrzynią Europy. Oczywiście po meczu ze Szkocją byłam już tego pewna i wtedy naprawdę serce mi mocniej zabiło, a na skórze pojawiły się ciarki.

A trudno było opanować się na ten mecz finałowy w Krakowie z Irlandią? Bo jak zobaczyłem was szalejące i rozpłakane po wygranej ze Szkocją w półfinale, kiedy przypieczętowałyście tytuł, to pomyślałem, że nie ma siły, żebyście opanowały się do meczu finałowego.

Ja po meczu ze Szkocją wyrzuciłam z siebie wszystkie emocje. A trochę ich było, bo to zgrupowanie trwało, aż 2 tygodnie. Na sam mecz było już jednak pełne skupienie. Udało się odciąć. My też musimy cały czas pamiętać, że mamy dalsze turnieje. Dlatego w Krakowie musiałyśmy też uważać na kontuzje. Mamy ważne kwalifikacje do Pucharu Świata, a później jeszcze do World Series. Nie mogłyśmy więc sobie odpuścić, chociaż na chwilę był ten moment rozluźnienia po meczu ze Szkocją, ale potem udało się wrócić do takiego naszego rytmu.

Zdobyłyście - można powiedzieć, że przed chwilą, bo wczoraj - mistrzostwo Europy, a każda z was zaczyna już mówić o kolejnych turniejach i celach.

Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wszyscy też czujemy, że zrobiliśmy spory krok do przodu. Jesteśmy level wyżej, ale to na pewno nie koniec. My damy z siebie wszystko i pokażemy na następnych turniejach wszystkim drużynom z World Series, że Polska to wymagający rywal.

A ile ten złoty medal ciebie kosztował?

Oj bardzo dużo. Nie raz chciałam zrezygnować. Było dużo ciężkich momentów. Po każdym nieudanym treningu czy turnieju był płacz. Ciężko pokazać na boisku wszystko, co się w nas kumuluje. Kibice nie wiedzą i nie wiedzą wszystkiego, co w nas siedzi. A tych emocji, co przeżyłam tutaj, nigdy wcześniej nie doświadczyłam i chyba już nigdy w życiu ich nie przeżyję. 

Fanów rugby w tej odmianie siedmioosobowej na pewno teraz przybędzie, ale w Krakowie miałyście spore wsparcie.

Wiemy, że mamy dużą rodzinę rugbową, w której są nasze rodziny i nasi najbliżsi. Sporo też znajomych przejechało nam kibicować do Krakowa. Mam nadzieję, że to będzie się jeszcze rozwijać. Cieszę się z każdej osoby, która przyszła nas wspierać na stadion miejski w Krakowie. Każdy głos, który słyszałyśmy na boisku, dał nam mega wsparcie. Mam nadzieję, że nadal będą nas wspierać nie tylko w Polsce, ale i za granicą.

Myślisz, że dzięki wam w naszym kraju więcej osób będzie uprawiać rugby?

Mam nadzieję, że tak. Chciałabym, żeby też więcej rugby pojawiło się w szkołach i na uczelniach. Chciałabym, żeby Polacy grali w rugby.

Wyobrażasz sobie podwórka pełne dzieciaków grających w rugby?

Oczywiście. Jadąc za granicę, można tego naprawdę doświadczyć, więc może też pojawi się to w Polsce.