Piłkarscy kibice zamiast pochodu w gorące przedpołudnie wybiorą pewnie dziś równie gorący wieczór przed telewizorem. Dzisiaj bowiem wieczorem pierwszy półfinał Ligi Mistrzów. W Madrycie na Santiago Bernabeu zmierzą się piłkarskie legendy "Królewski" Real i Bayern Monachium.

Przed rokiem w półfinale to Real był lepszy. Bawarczycy pałają więc żądzą zemsty. W tym roku - w ćwierćfinale odegrali się już na "Czerwonych Diabłach" z Manchesteru za finał sprzed 2 lat. Czy teraz zwycięstwo nad Realem jest realne? Bukmacherzy stawiają oczywiście na Hiszpanów. Twierdzą, że zespół Vicente Del Bosque gra dziś najbardziej porywający futbol w Europie. Jednak Iker Csillas, strażnik bramki "królewskich", mówi o przeciwniku: "Musimy być świadomi, że to będzie ciężki mecz, w którym paść może każdy wynik. Obie drużyny są w dobrej formie - dobrze radzą sobie w swoich ligach - Bayern jest drugi, my jesteśmy na szczycie Primera Division. Więc wszystko może się zdążyć". Uderzeniową siłę Realu z Raulem, Morientesem i Gutim przetrwać jest w stanie obrona tylko jednego klubu w Europie, właśnie Bayernu, tak twierdzą przynajmniej specjaliści od piłki kopanej. Filar obrony francuskiej Bixente Lizarazu powiedział: "To będzie rok Bayernu. Każdego roku jesteśmy blisko finału. Ale myślę, że ta drużyna może to zrobić i wierzę, że stanie się to w tym roku."

Być może dlatego jutrzejszy pojedynek Valencii z Leeds United, choć o tę samą stawkę jest całkowicie w cieniu. Kto zagra w finale Ligi Mistrzów. Real grał w tym sezonie z Valencią i Leeds po dwa razy, nie tracąc w tych meczach nawet punktu. Co mówi historia? Bayern i Real zdobywały już Puchar Europy - w sumie 11 razy. Leeds i Valencia zaledwie po razie grały w finale. W 1975 roku w Paryżu na Parc des Princes Leeds przegrało z Bayernem 0:2, dwanaście miesięcy temu pod Paryżem na Stade de France Valencia z Realem przegrała 0:3. Tak czy inaczej - i tym razem zwycięzca konfrontacji Real - Bayern będzie w finale zdecydowanym faworytem.

Foto EPA

10:20