Polscy siatkarze wygrali w Marindze z Brazylią 3:0 (26:24, 28:26, 25:21) w swoim drugim tegorocznym meczu Ligi Światowej. W czwartek przegrali z 0:3. W przyszłym tygodniu biało-czerwonych czekają pojedynki na wyjeździe z Włochami.

Nasz zespół grał bardzo dobrze i nie pozwolił faworytom odskoczyć na bezpieczną przewagę (najwyżej prowadzili dwoma punktami). Po świetnym serwisie Rafała Buszka i dobrej kontrze po raz pierwszy biało-czerwoni objęli prowadzenie (5:4). Za drugim razem (11:10) trener rywali Bernardo Rezende natychmiast wziął czas. 

W kluczowych momentach seta znakomicie funkcjonował polski blok. Właśnie po jednym z nich w wykonaniu Mateusza Miki mieliśmy pierwszą piłkę setową. Rywale obronili się, ale po chwili Mika zakończył pierwszą partię.

Schodząc na pierwszą przerwę techniczną polscy siatkarze mieli trzypunktową zaliczkę, a po autowym ataku faworytów było już 11:7. Rywale starali się potężnymi atakami odebrać naszym reprezentantom pewność siebie, ale nasz zespół grał bardo dobrze (16:12).

Brazylijczycy zmniejszali straty i po ataku Visotto przegrywali już tylko 17:18, ale Polacy błyskawicznie odpowiedzieli (21:17). Kilka nieudanych akcji sprawiło, że przewaga stopniała do punktu (22:21) i trener Stephane Antiga poprosił o czas.

Brazylijczycy nie poddawali się i obronili cztery piłki setowe! "Biało-czerwoni" grali jednak znakomicie i brylujący na parkiecie Buszek atakiem zakończył drugą partię (28:26).

Po akcji, w której nasi kadrowicze trzykrotnie blokowali rywali, prowadzili 6:3. Jednak na przerwę techniczną schodzili przegrywając 6:8. Traciliśmy punkt za punktem, ale mimo tego sztab naszej kadry nie poprosił o czas.

Brazylijczycy nie przeszli na wyższy poziom, dlatego gdy nasz zespół przełamał kryzys, przewaga gospodarzy zaczęła szybko topnieć. Znakomitą zmianę dał Dawid Konarski. Po jego asie był remis 15:15, a po jego bloku i ataku w dwóch akcjach z rzędu prowadziliśmy już 22:18. Mecz zakończył atak Buszka.

Oprócz Brazylijczyków i Polaków w grupie A są jeszcze Irańczycy i Włosi. Trzy zespoły awansują do Final Six - dwie najlepsze ekipy i Italia, która ma zapewniony udział, bo jest gospodarzem turnieju finałowego we Florencji (16-20 lipca).


Canarinhos to najbardziej utytułowana drużyna tych rozgrywek. Brała udział we wszystkich 25 edycjach, wygrała dziewięciokrotnie, ale po raz ostatni w 2010 roku. W tym sezonie walkę zaczęła od dwóch porażek z Włochami u siebie.