Maciej Dziurgot, sędzia bokserski, który został pobity w ringu podczas młodzieżowych mistrzostw Europy, za dwa dni opuści szpital w Zagrzebiu. W rozmowie z Polską Agencją Prasową stwierdził, że chciałbym znowu sędziować walki, lecz musi mieć pozwolenie od... żony.

PAP: Od ponad tygodnia przebywa pan w szpitalu w chorwackiej stolicy. Poprawia się stan zdrowia?

Maciej Dziurgot: Tak, czuję się zdecydowanie lepiej, chociaż jeszcze mam podłączony dren do klatki piersiowej. W piątek transportem medycznym, ale drogą lądową, zostaną przewieziony do Rzeszowa, gdzie mieszkam. Lekarze stwierdzili, że lot samolotem jest niewskazany.

Pojawiały się sprzeczne informacje dotyczące obrażeń odniesionych w wyniku napaści chorwackiego boksera Vido Loncara.

Miałem stłuczony lewy bok, naruszone płuco, uszkodzenie opłucnej, złamanie trzech żeber. I chyba to wszystko. Mówię chyba, bo tak naprawdę wolę nie wiedzieć, co jeszcze mi się przytrafiło w ringu. Mam nadzieję, że u boku rodziny szybko dojdę do zdrowia.

Wróci pan do sędziowania pojedynków pięściarskich?

Od 30 lat boks jest moim wielkim hobby, więcej - miłością. Nie wyobrażam sobie codziennego życia bez pięściarstwa, choć teraz, kto wie... Muszę mieć pozwolenie od żony. Rozmawiamy telefonicznie, jest miło i sympatycznie, zresztą niedawno mieliśmy 25-lecie ślubu, ale nie wiem, co będzie po powrocie do domu. Muszę zadbać i o swoje zdrowie, i o spokój i bezpieczeństwo najbliższych, a także o firmę.

Czym się pan zajmuje na co dzień?

Prowadzę działalność gospodarczą, zatrudniam 60 osób. Sprzedajemy artykuły biurowe.

Jaki jest pana staż w roli arbitra?

Kontynuuję tradycje rodzinne - mój dziadek Kazimierz przed laty był sędzią piłkarskim i bokserskim w Stanisławowie (Iwano-Frankowsk), wtedy jeszcze na polskich ziemiach. Do tej pory mam za sobą dwa tysiące walk w ringu, a łącznie z oceną punktową aż pięć tysięcy. Sędziowałem i mistrzostwa świata kobiet, i mistrzostwa Europy mężczyzn, także turnieje mistrzowskie rangi młodzieżowej. Mam najwyższy stopień sędziowski - międzynarodowe trzy gwiazdki. Miesiąc temu zdałem egzamin w Asyżu i od nowego sezonu mogę prowadzić mecze zawodowej ligi WSB.

Zdarzyło się, że ktoś podniósł na pana rękę?

Nikt nigdy nie uderzył mnie, ani między linami bokserskimi, ani na ulicy. Po raz pierwszy zostałem pobity. Ale od razu zastrzegam, że światowa federacja (AIBA) nie życzy sobie, abym relacjonował w mediach przebieg walki, czy też wydarzeń, do których doszło tuż przed ogłoszeniem werdyktu. Nie wiem i nie interesuje mnie natomiast, co się dzieje ze sprawcą napaści.

Jak pan sobie wyobraża ewentualny powrót do sędziowania?

Na pewno w głowie pozostanie zdarzenie z Zagrzebia, nie da się go wymazać z pamięci. Zobaczymy, czy i jak będę funkcjonował podczas walki dwóch bokserów, czy nie odezwą się jakieś koszmary? Jak wspomniałem, boks jest dla mnie niezwykle ważny, nie potrafię powiedzieć, że łatwo zrezygnuję z niego i więcej nikt nie zobaczy mnie w stroju sędziego.

(j.)