Piotr Lisek poleciał dziś z reprezentacją na lekkoatletyczne Halowe Mistrzostwa Europy do Belgradu, ale - jak przyznał - zastanawiał się, czy wyprawa do Serbii ma sens. Rekordzista Polski złamał ostatnio dwie ważne tyczki - jedną na mityngu w niemieckim Zweibruecken, drugą na treningu w Spale - a to poważny kłopot.

Piotr Lisek poleciał dziś z reprezentacją na lekkoatletyczne Halowe Mistrzostwa Europy do Belgradu, ale - jak przyznał - zastanawiał się, czy wyprawa do Serbii ma sens. Rekordzista Polski złamał ostatnio dwie ważne tyczki - jedną na mityngu w niemieckim Zweibruecken, drugą na treningu w Spale - a to poważny kłopot.
Piotr Lisek /Tytus Żmijewski /PAP

Patryk Serwański: Złamałeś ostatnio dwie tyczki. To będzie miało przełożenie na mistrzostwa w Belgradzie? Będzie trzeba się przestawić?

Piotr Lisek: Rozważaliśmy z trenerem nawet rezygnację z tego wyjazdu. Będę skakał na tyczkach z trzech kompletów, a na każdej tyczce skacze się inaczej. Jeden komplet miałem "oskakany", ale straciłem dwie z nich i musiałem uzupełnić braki. Zobaczymy, co z tego będzie. Mam nadzieję, że mam już tyle doświadczenia, że uda mi się to wszystko poukładać.

Część kibiców może nie zdawać sobie z tego sprawy, ale kiedy mówisz, że złamałeś dwie ważne tyczki, to nie chodzi o to, że je lubiłeś. Po prostu na różnych wysokościach korzystasz z różnych rodzajów tyczek.

Im twardsza tyczka, tym wyżej można skoczyć. Na miękkiej nie pokonasz wysokości 6 metrów. Na zawodach w Zweibrueken złamałem właśnie tę tyczkę, z pomocą której pobiłem rekord Polski. Na treningu z kolei złamałem tyczkę, na której zwykle zaczynam konkursy. Obie miały więc duże znaczenie.

Wspomniałeś o tym, że rozważaliście rezygnację. To tylko pokazuje jak ważnym elementem jest sama tyczka. Przygotowania fizyczne, techniczne jest istotne, ale często zapominamy, że w skoku o tyczce rola samej tyczki jest ogromna.

Bez tyczki skakalibyśmy mniej więcej 2,40 metra - jak w skoku wzwyż. A mówiąc serio, to jest bardzo istotne. Bez dobrze dobranych tyczek nie można skakać wysoko.

Twoja konkurencja jest też bardzo wymagająca psychicznie. Nieraz widzieliśmy wielkich faworytów gubiących się na małych wysokościach. Dla ciebie to też jest tak trudne pod względem psychicznym?

Psychicznym, technicznym. To trudna konkurencja. Nie wiem do czego to porównać, ale spróbuję tak: to tak jakbyś próbował włożyć rękę w ogień. Wiesz, że nic ci się nie stanie, nie poparzysz się. Jednak i tak się boisz. Jak raz złamiesz tyczkę to masz i tak do nich kredyt zaufania. Po drugim takim przypadku pojawiają się różne myśli, wątpliwości. Miałem i tak szczęście, że przy okazji nie doznałem żadnych kontuzji.

To, że będziesz skakał na innych tyczkach może mieć dla ciebie znaczenie pod względem psychicznym właśnie?

Nie chcę tak mówić, ale na pewno nie czuję się komfortowo. Po raz pierwszy od dawna jadę na taką imprezę ze znakiem zapytania. Jakbym miał jeszcze z tydzień, to może zdążyłbym "oskakać" te nowe tyczki. Ostatnio na treningu złamała się druga i już dalej nie skakałem. Miałem dość wrażeń na ten miesiąc.

Bez względu na kwestie sprzętowe do Belgradu wybierasz się jako lider światowych list, rekordzista Polski ze wspaniałym wynikiem, i mówiąc o tobie, myślimy o podium.

Mam nadzieję, że mnie nie zjecie, jak wrócę bez medalu. Ja będę robił wszystko, by skoczyć jak najwyżej. Na pewno się nie poddam i będę walczył.

(ph)