Koszmar, horror, dramat, wcześniejsze Halloween - tak włoskie media podsumowały porażkę Romy z Bayernem Monachium 1:7 w meczu fazy grupowej piłkarskiej Ligi Mistrzów. Pojawiły się porównania do pamiętnego meczu Brazylia - Niemcy w półfinale brazylijskiego mundialu. Komentatorzy zgodnie przyznali również, że Roma została upokorzona na własną prośbę.

W Wiecznym Mieście to był najbardziej oczekiwany mecz tego roku i nikt - jak podkreślają media - nie wyobrażał sobie, że tak się skończy. Komentatorzy zauważają, że to historyczna porażka, bo poniesiona na własnym boisku. Z goryczą i zdumieniem dodają również, że trener Bawarczyków Pep Guardiola zagrzewał swoich piłkarzy do walki nawet po pięciu strzelonych przez nich golach. Po każdej udanej akcji Roberta Lewandowskiego można zaś było usłyszeć rozdzierający jęk sprawozdawców: "Znowu on!...".

Sprawozdawcy radia RAI zauważyli, że piłkarze Romy, siedząc na ławce rezerwowych, zasłaniali twarze, jakby chcieli się schować przed trenerem, bo żaden z nich nie chciał wejść na boisko. Największy as rzymian, kapitan Francesco Totti, zszedł po pierwszej połowie. Jak skomentowało radio: oszczędzono mu dalszego koszmaru.

Według obserwatorów, piłkarze Romy byli osłupiali, a bramkarz tego klubu Morgan De Sanctis był tak beznadziejny, że aż "nie do oglądania". Najgorsze zaś jest - w opinii dziennikarzy - to, że Bayern mógł strzelić jeszcze z pięć następnych bramek.

"La Gazzetta dello Sport" napisała na swojej stronie internetowej, że dla Bayernu był to show, dla "upokorzonej" Romy - koszmar. Rzymskie "Il Messaggero" przyznało zaś: Roma przeszła samą siebie i to w najgorszy z możliwych sposobów.

Przed meczem media z dumą odnotowywały, że Stadion Olimpijski zapełnił się do ostatniego miejsca. Później zauważały już tylko, że kibicom na trybunach odebrało mowę.

(edbie)