Manuel Pellegrini, szkoleniowiec Realu Madryt, od czasu, kiedy drużyna odpadła z Ligi Mistrzów, jest pod nieustannym ostrzałem mediów. Po porażce jest łatwo zrzucić winę na trenera. Czuję gigantyczną gorycz po odpadnięciu z Ligi Mistrzów, ale wciąż mam nadzieję na zwycięstwo w wyścigu o mistrzostwo Hiszpanii - broni się Chilijczyk.

Mam za sobą publiczność, mam jej poparcie - podkreśla Pellegrini. Robiono różne ankiety wśród kibiców, wybierano m. in. możliwych trenerów w Realu i duża część głosujących była za tym, bym został - przypominał szkoleniowiec.

Pellegrini zaprzeczył, jakoby między nim a najważniejszą osobą w klubie, prezydentem Florentino Perezem brakowało porozumienia i tzw. "chemii". Nie próbował jednak udowadniać, że obaj są w doskonałej komitywie. Jestem w stałym kontakcie z dyrektorem Jorge Valdano, prezydenta natomiast widuję od czasu do czasu. To zresztą normalne. Nie ma żadnych problemów w naszych relacjach.

Szkoleniowiec wziął też w obronę gwiazdora Realu, Cristiano Ronaldo. Niektórzy komentatorzy w Hiszpanii zarzucają zawodnikowi, że zachowuje się na boisku w sposób bezczelny i prowokacyjny. - Cristiano nie jest prowokatorem, po prostu jest takim typem zawodnika, który nie daje sobie w kaszę dmuchać - tłumaczył piłkarza Pellegrini.