Robert Kubica nie ma szczęścia na trasie Rajdu Walii. Samochód Polaka, który po raz pierwszy startuje w kategorii WRC, po raz drugi wypadł z drogi i dachował. Jak zapewnia zespół Citroen Racing, załodze nic się nie stało.

Do wypadku Kubicy jadącego z pilotem Michele Ferrarą doszło na trasie 11. odcinka specjalnego. Według informacji podanych przez ich zespół, obaj wyszli z samochodu bez szwanku. Widziałem auto Roberta, wygląda na to, że jest mocno uszkodzony - powiedział jednak hiszpański kierowca Dani Sordo. Z kolei Michał Sołowow, który także jedzie w Walii, przyznawał, że na trasie była mgła i było bardzo ślisko. Na razie nie wiadomo, jak poważne są skutki wypadku i czy Polak będzie mógł kontynuować jazdę.

Przed pierwszym dzisiejszym odcinkiem Kubica był nastawiony bardzo optymistycznie. Cieszę się, że tutaj jestem - przyznał. Jego start nie był natomiast pewny. Wczoraj zaliczył taki sam wypadek. Na śliskiej nawierzchni jego samochód wypadł z trasy. Załodze nic się nie stało, ale auto było poważnie uszkodzone. Samochód udało się naprawić i Kubica mógł wystartować także dziś. Jednak dalszą jazdę mógł już traktować tylko treningowo, bo za nieukończone piątkowe oesy dostał 30 minut kary.

Kubica i Ferrara stracili wczoraj szanse na zajęcie wysokiej lokaty w klasyfikacji generalnej. Po trzech czwartkowych oesach byli natomiast sklasyfikowani na wysokim 7. miejscu.

Dla Polaka to pierwszy występ za kierownicą auta królewskiej kategorii WRC. Po raz pierwszy startuje także z nowym pilotem. Jego poprzedni partner Maciej Baran zrezygnował po Rajdzie Hiszpanii. Kubica jeszcze przed startem w Wielkiej Brytanii nie ukrywał, że nagła zmiana pilota to duże utrudnienie.