Przez blisko miesiąc siły powietrzne i morskie państw NATO - w tym Stanów Zjednoczonych poszukiwały u wybrzeży Islandii polskiego okrętu podwodnego ORP "Orzeł". Nie chodzi tu o jakąś katastrofę, lecz o nietypowe manewry przeprowadzone na Atlantyku. Dziś "Orzeł" powrócił do portu wojennego w Gdynii.

Ćwiczenia zostały przeprowadzone z tego względu, że do niedawna państwa NATO nie dysponowały dostatecznymi środkami do wykrywania okrętów klasy "Orła". Jednostki te pokryte są specjalną powłoką nazywaną skórą delfina. Tym razem samoloty, okręty i śmigłowce aż dziewięciu państw ścigały naszą okręt podwodny po Atlantyku, głównie u wybrzeży Islandii. Zadaniem "Orła" było oczywiście uciec temu pościgowi. Co ciekawe, w samym środku tych manewrów nadeszła wiadomość o ataku terrorystycznym na Stany Zjednoczone. Ćwiczenia zostały zawieszone, powiadomiono całą załogę o tym co się stało. Marynarze spontanicznie postanowili oddać krew, by pomóc poszkodowanym.

foto Kamil Szyposzyński RMF Trójmiasto

19:15