Pierwsze mecze futbolu amerykańskiego odbyły się w Polsce zaledwie 7 lat temu. Od tego czasu liga bardzo się rozrosła. Cały czas powstają nowe drużyny, a w najbliższym sezonie w rozgrywkach weźmie udział ponad 3 tysiące zawodników. Z Jędrzejem Stęszewskim, prezesem Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego, a kilka lat temu zawodnikiem zespołu Warsaw Eagles o coraz większej popularności tej dyscypliny w naszym kraju rozmawia Patryk Serwański.

Patryk Serwański: Początki Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego to rok 2006 i cztery zespoły biorące udział w rozgrywkach. Jak to wszystko się zaczęło?

Jędrzej Stęszewski: Zaczynaliśmy bardzo skromnie, to było zaledwie kilka meczów w sezonie. Finał odbył się na stadionie warszawskiego Marymontu, dosyć obdrapanym, ale mimo że był to listopad, pojawiło się ponad tysiąc kibiców, byliśmy życzliwie przyjęci przez media. A jak doszło do stworzenia ligi? Drużyna Warsaw Eagles zorganizowała międzynarodowy turniej z udziałem Fireballs Wielkopolska, zespołem z Danii i Czech. To były pierwsze mecze w Polsce z profesjonalnymi ochraniaczami, sędziami. Wcześniej drużyny Eagles i Fireballs tylko trenowały. W Warszawie klub istniał od 1999 roku, Fireballs od 2004. Przez treningi przewijało się dużo osób, dużo rezygnowało, bo brakowało im rywalizacji. Po tym międzynarodowym turnieju pomyśleliśmy, że pora na krok do przodu. Rzuciliśmy się na głęboką wodę - zgłosiły się ekipy z Wrocławia i z Gdańska - Pomorze Seahawks. Tak to się zaczęło.

Kolejne lata to systematyczny rozwój ligi i coraz więcej drużyn.

Poziom się różnicował, musieliśmy tworzyć nowe klasy rozgrywkowe. W poprzednim sezonie wystartowało 38 drużyn w czterech klasach rozgrywkowych. Wszystko zakończone Super Finałem na Stadionie Narodowym. Po tym sukcesie ilość drużyn wzrosła do 78 zespołów w 5 klasach rozgrywkowych z ponad 3 tysiącami zawodników. Rośnie poziom sportowy, ale i organizacyjny. Mecze odbywają się na coraz lepszych stadionach.

Właśnie, ważna jest dla was nie tylko popularyzacja dyscypliny, ale i dbanie o rozwój organizacji.

Ta część organizacyjno-promocyjna jest dla nas bardzo istotna, ale to idzie w parze w rozwojem sportowym. Najlepszy dowód to fakt, że powołaliśmy kadrę narodową. Natomiast ta organizacja to nasze oczko w głowie. Chcemy pokazać potencjalnym kibicom, że tworzymy wartościowy produkt. Inwestujemy też w inne atrakcje. Mecz futbolu to także występy cheerleaderek, różne pokazy, stanowiska interakcyjne, bezpieczna atmosfera i dobra zabawa dla całej rodziny.

A Amerykanie mieszkający w Polsce mieli wpływ na to jak potoczył się rozwój ligi?

Paradoksalnie wydaje mi się, że ten wpływ jest trochę przeceniany. Wszystkie drużyny powstały z inicjatywy naszych rodaków. Nie było żadnej narzuconej drużyny przez Amerykanina. Oczywiście oni się pojawiają, pomagają trenować, ale podkreślam - każdy polski klub to oddolna inicjatywa. Myślę, że to siła osób, które się tym zajmują i ich pasja. Ale oczywiście każda pomoc osób z zewnątrz jest cenna. 

No i teraz doczekaliśmy się meczu kadry w halowej odmianie futbolu amerykańskiego. Dla zawodników to będzie na pewno wielkie przeżycie. Stroje z godłem, hymn...

Sito selekcji było bardzo rygorystyczne. Z 3 tysięcy zawodników wybraliśmy 30. To już jest ich sukces. Jeśli chodzi o futbol halowy, to nie jest to żadna dziwaczna wersja. W USA futbol halowy jest bardzo popularny. Od 25 lat ten rodzaj gry rozwija się bardzo dobrze. Nawet w Polsce można oglądać ligowe rozgrywki zza Oceanu - Arena Futbol League. Postanowiliśmy zorganizować mecz w tej formule, bo chcemy trochę wydłużyć sezon w Polsce. Rozgrywki trwają od wiosny do lata, w niższych ligach trochę dłużej, ale jest ta długa kilkumiesięczna przerwa w rozgrywkach i możliwe, że właśnie futbol halowy może wypełnić tą lukę. Futbol halowy jest łatwiejszy do zrozumienia dla kibiców niż futbol otwarty, jest więcej przyłożeń. Co do naszego rywala  - Szwecja to mistrz Europy z 2005 roku, organizatorzy mistrzostw świata za dwa lata. Bardzo mocna drużyna, ale nie zamierzamy tanio sprzedać skóry i wierzymy w zwycięstwo.

W naszej reprezentacji zagra zawodnik, który występuje w jednej z lig w Kanadzie. Czy to może być droga dla reprezentacji by podnieść jej poziom?

Moglibyśmy wystawić reprezentację złożoną z osób z polskimi paszportami, które grają zagranicą, ale nie oto nam chodzi. Trzeba inwestować w rodzimy futbol, to mają być domorośli zawodnicy, którzy się rozwijają. Teraz jednak korzystamy z Bartosza Zemanka, mieszkającego w Kanadzie. Przyjechał na zgrupowanie, spodobał się trenerem i będzie jednym z rozgrywających. Mamy też zawodników, którzy zaczynali w Polsce, a teraz występują zagranicą, to Jakub Malecki grający w Niemczech, czy Dominik Dąbrowski, który będzie grał w Finlandii.

Jak pomagacie nowym drużynom, które zgłaszają chęć dołączenia do rozgrywek?

Nadal nie wiemy, gdzie jest ten punkt zasycenia, bo na pewno jest jakiś limit drużyn, które mogą w Polsce działać. Przypominam, że zespoły liczą po 50 zawodników. Teraz jest łatwiej zaczynać. Sprzęt niezbędny do gry jest łatwo dostępny, materiały szkoleniowe, organizacja, kwestie prawne - wszystkim tym się zajmujemy. Oczywiście wiemy, że nasza pomoc mogłaby być lepsza, ale jesteśmy młodą organizacją z bardzo niskim budżetem.

Myślicie o młodzieży?

To dla nas podstawowa sprawa. W tym roku ruszą rozgrywki juniorskie, wystąpi w nich 17 drużyn. Chcemy schodzić do niższych kategorii wiekowych. Niebawem będzie gotowy podręcznik do futbolu flagowego, czy do bezkontaktowej odmiany futbolu. Będą mogli z niego korzystać nauczyciele wychowania fizycznego, a młodzież pozna tajniki gry. Dzięki temu za kilka lat doczekamy się lepszych zawodników, którzy będą mieli lepsze podstawy niż ich starsi koledzy.

Na naszych boiskach nadal występują zawodnicy, którzy grali w tym pierwszym sezonie w 2006 roku?

Tak, oczywiście i to całkiem sporo. Futbol uzależnia. Jest wielu zawodników, którzy zawiesili buty na kołku, ale postanowili wrócić. Nie jest im jednak łatwo, bo poziom rośnie. Na początku prawie każdy grał, teraz w zespołach są lepsi zawodnicy pod względem fizycznym, często zawodnicy z innych dyscyplin - kulomioci, zapaśnicy, sprinterzy, judocy. Dużo trudniej wskoczyć do tego wagonu z powrotem. Ale ci weterani ciągle są. Jednym z nich jest Sebastian Krzysztofek - rekordzista pod względem liczby przyłożeń i zdobytych punktów w naszej lidze. Nadal gra i jest w kadrze na mecz ze Szwecją.