"Nie boję się. Dla mnie to nie jest zabawa. Jestem ogromnie dumny, że dano mi szansę poprowadzenia reprezentacji" - podkreśla świeżo upieczony trener reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych Tałant Dujszebajew. Szkoleniowiec, który od 2014 roku prowadzi również mistrza kraju Vive Tauron Kielce, został wybrany na stanowisko selekcjonera kadry w sobotę. W rozmowie z Polską Agencją Prasową opowiada, jakie ma pomysły na poukładanie reprezentacji, ale też zdradza, jak udało mu się w pół roku opanować język polski.

"Nie boję się. Dla mnie to nie jest zabawa. Jestem ogromnie dumny, że dano mi szansę poprowadzenia reprezentacji" - podkreśla świeżo upieczony trener reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych Tałant Dujszebajew. Szkoleniowiec, który od 2014 roku prowadzi również mistrza kraju Vive Tauron Kielce, został wybrany na stanowisko selekcjonera kadry w sobotę. W rozmowie z Polską Agencją Prasową opowiada, jakie ma pomysły na poukładanie reprezentacji, ale też zdradza, jak udało mu się w pół roku opanować język polski.
Nowy selekcjoner reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych Tałant Dujszebajew podczas konferencji prasowej /Bartłomiej Zborowski /PAP

Polska Agencja Prasowa: Jaka jest pana recepta na poukładanie reprezentacji? Co będzie pan chciał w niej zmienić?

Tałant Dujszebajew: Chciałbym wprowadzić trochę więcej rozwiązań w obronie. Nie tylko grać w systemie 6-0, ale też spróbować 5-1 i prawdopodobnie 3-2-1, ale to jeszcze zobaczymy. Z kolei w ataku przydałoby się trochę więcej wariantów, zwłaszcza przeciwko takiej "otwartej" obronie, jaką zaprezentowali w meczu z nami Chorwaci na mistrzostwach Europy (biało-czerwoni przegrali to spotkanie 23:37, przez co stracili szansę na awans do półfinału - red.).

Przewiduje pan wprowadzenie nowych zawodników?

Zobaczymy. Szczególnie, gdy będę wprowadzał obronę 5-1, ktoś taki będzie potrzebny. Bardzo jestem zadowolony z postawy Mateusza Jachlewskiego. Będę z nim rozmawiał na temat jego powrotu do reprezentacji. Wiem, że ma kłopoty zdrowotne z plecami, a mimo to będę go prosił, żeby pomógł drużynie.

Zastanawiał się pan nad powrotem Grzegorza Tkaczyka?

Obecnie nie ma takiego tematu, gdyż Tkaczyk jest kontuzjowany i nie wiadomo, kiedy będzie mógł wrócić na boisko. Do kwietnia, kiedy odbędą się kwalifikacje olimpijskie, nie ma szans.

Objęcie polskiej drużyny narodowej to chyba wielkie wyzwanie?

Nie boję się. Dla mnie to nie jest zabawa. Jestem ogromnie dumny, że dano mi szansę poprowadzenia reprezentacji. Będę chciał z nią osiągnąć jak najwyższe cele.

Jak pan to robi, że w pół roku tak dobrze opanował język polski?

Przez pierwsze sześć miesięcy na naukę poświęcałem po 7-8 godzin dziennie. Miałem nauczycielkę. Teraz rozmawiam codziennie z zawodnikami. Lubię pójść na spacerek, pogadać z ludźmi. To wszystko daje mi możliwość praktycznego szlifowania języka.

Co się panu w Polsce najbardziej podoba, a co by pan zmienił?

Nie rozumiem polityki i przez całe życie nie próbowałem jej zrozumieć. Patrzę tylko na to, co się dzieje na ulicy, jak żyją zwykli ludzie. Jestem bardzo zadowolony. Przede wszystkim z tego, że mam superpracę w Vive Tauron Kielce, a teraz też i w reprezentacji Polski. To naprawdę moje wielkie szczęście.

Jak długo pozostanie pan w naszym kraju?

W Kielcach mam kontrakt ważny do 2019 roku. Potem zobaczymy.

Jak pan sobie ułożył w Polsce życie rodzinne?

Super. Nie mam żadnych problemów. Mieszkam tutaj z żoną. Chciałbym oczywiście, żeby nasze dzieci były razem z nami, ale synowie są już dorośli. Alex gra w Wardarze Skopje, Daniel w Barcelonie, z czego jestem bardzo zadowolony. Teraz, kiedy mamy skype'a, możemy codziennie rozmawiać patrząc na siebie i dystansu nas dzielącego już się tak nie odczuwa.

Rozmawiał: Cezary Osmycki (PAP).


(edbie)