Andrzej Gołota po piątkowej walce z Mike'm Tysonem ma wstrząśnienie mózgu, pękniętą lewą kość policzkową oraz uszkodzony kręgosłup w odcinku szyjnym. Bokser postanowił też odpowiedzieć na krytyczne głosy pod jego adresem.

W specjalnym oświadczeniu polski pięściarz podkreśla, że chciał, by był to normalny pojedynek, a nie bijatyka. Gołota mówi, iż nie uciekł z ringu ani nie bał się żelaznego Mike`a. Tyson jednak walczył nieczysto - uderzył polskiego boksera głową w lewe oko. Sędzia nie zwrócił na to uwagi. W czasie przerwy oko zaczęło bardzo boleć, na dodatek Gołota zainkasował drugi nieczysty cios. Jak podkreśla, od tego momentu stracił kontrolę nad tym, co działo się w ringu i nie wiedział jaki przebieg miała druga runda. Polski pięściarz utrzymuje, że nie szukał łatwego zarobku, ani nie uciekał z ringu.

Niewykluczone, że Gołota zostanie poddany operacji. Zajmujący się nim doktor Wesley Yapor powiedział: "Myślę, że Gołota postąpił słusznie, rezygnując z tej walki. Nic dziwnego, że człowiek, który dostaje takie ciosy, ma wstrząśnienie mózgu. Gdyby dalej walczył, mógłby zostać sparaliżowany. Ja nie pozwoliłbym mu kontynuować walki już po pierwszej rundzie".

Boksera broni też żona Mariola: "To najbardziej rozsądna rzecz, którą zrobił. On już chciał to skończyć po pierwszej rundzie, ale mówił do swojego trenera po polsku. Andrzej bardzo chciał wygrać tę walkę, chciał pokazać wszystkim, że może walczyć czysto i zwyciężać. Na szczęście przyjaciele nie opuścili nas".

00:05