"To zgrany zespół, który w Serbii może jeszcze sprawić niespodziankę - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Artur Siódmiak, były piłkarz ręczny a prywatnie szwagier Karoliny Siódmiak naszej szczypiornistki. Jak dodaje, przed mistrzostwami nikt nie stawiał na Polki. Teraz - po wygranej z Francją - stały się czarnym koniem imprezy.

Maciej Jermakow: Końcówka meczu też pana kosztowała tyle nerwów? Był taki moment, że pomyślał pan, że może się nie udać?

Artur Siódmak: Muszę pana rozczarować. Byłem spokojny.Takich meczów rozegrałem wiele w karierze. Obserwowałem Polki na tym turnieju i one stały się takim "czarnym koniem". Faworytem tego spotkania były Francuzki, ale nasze panie pokazały, że wspólnie można przenosić góry i każda z dziewczyn dała z siebie wszystko.

Fantastyczna gra naszych piłkarek. Na co jeszcze zwróciłby pan uwagę?

Bramkarki grają tak dobrze na ile im pozwala obrona. Nasza obrona była dobrze zorganizowana. Znakomicie graliśmy blokiem, współpracowaliśmy z bramkarkami. Jeżeli chodzi o atak pozycyjny to dobra organizacja, znakomite tempo, od początku to Polki dyktowały warunki a nie Francuzki. Akcje przemyślane a piłki były długo rozgrywane. Miałem lekkie wątpliwości, jeżeli chodzi o ostatnią fazę, pięć może sześć minut bez bramki. Potem wszystko poszło po mojej myśli i to moja bratowa zdobyła ostatnią bramkę i bardzo mnie to ucieszyło. Przed mistrzostwami myślałem, że awansujemy do "ósemki" przy odrobinie szczęścia, natomiast miło się rozczarowałem i czekam dalej.

Polki stać już absolutnie na wszystko?

Nie kalkulujmy. Ale ta drużyna podbudowana zwycięstwami może sprawić kolejną niespodziankę. W tym zespole, wśród naszych dziewczyn nie ma jakiś wielkich indywidualności. Są bardzo dobre dziewczyny i funkcjonujemy bardzo dobrze jako zespół. Sztab szkoleniowy, duet trenerski. Wszystko gra.