„Rodziców trzeba przekonywać do tego, by posyłali dzieci na WF czy inne zajęcia sportowe. To kształtuje charakter” – mówi w rozmowie z dziennikarką RMF FM Anetą Łuczkowską była lekkoatletka Monika Pyrek – ambasadorka „Artur Siódmiak Camp”. 23 listopada na warszawskim Torwarze odbędzie się największa lekcja WF-u w Polsce. Wspólnie będzie ćwiczyć 5 tysięcy dzieci. "Każdy, kto spróbował sportu jest później genialnym pracownikiem. Ktoś taki nie potrafi robić niczego na odwal się. Sportowcy robią wszystko na 100 procent" - przekonuje Pyrek.

„Rodziców trzeba przekonywać do tego, by posyłali dzieci na WF czy inne zajęcia sportowe. To kształtuje charakter” – mówi w rozmowie z dziennikarką RMF FM Anetą Łuczkowską była lekkoatletka Monika Pyrek – ambasadorka „Artur Siódmiak Camp”. 23 listopada na warszawskim Torwarze odbędzie się największa lekcja WF-u w Polsce. Wspólnie będzie ćwiczyć 5 tysięcy dzieci. "Każdy, kto spróbował sportu jest później genialnym pracownikiem. Ktoś taki nie potrafi robić niczego na odwal się. Sportowcy robią wszystko na 100 procent" - przekonuje Pyrek.
Monika Pyrek /PAP/Tytus Żmijewski /PAP

Aneta Łuczkowska, RMF FM: Dzisiaj dzieciaki trzeba do lekcji WF-u zachęcać. A jak było w twoim przypadku?

Monika Pyrek: Ja miałam szczęście, bo trafiałam na bardzo fajnych nauczycieli. Szczególnie w podstawówce. W liceum było troszkę gorzej. Trafiłam na surowego nauczyciela. Musiałam się mocno nagimnastykować, żebym nie musiała chodzić - wiem, że to źle zabrzmi - na zajęcia na basenie. Pływanie było o 7 rano. Potem lekcje do 16, a pół godziny później miała już trening lekkoatletyczny. To byłoby zbyt wiele. Trzeba było negocjować. Mój trener przychodził do szkoły. W końcu się udało. Do szkoły trafiła stara tyczka, żeby chłopacy w szkole mogli sobie spróbować tej konkurencji. W zamian mogłam zrezygnować z pływania. W sumie chyba dobrze, bo lekkoatleci nie są najlepszymi pływakami. Kiedyś ktoś mi to tłumaczył. Pracują u nas inne grupy mięśni niż u pływaków. Ja pływam ale w formie ratunkowej tylko. Ale rzeczywiście miałam dobrych nauczycieli, a to był klucz, który doprowadził mnie do takiej miłości do sportu.

Było na WF-ie coś, co ci nie wychodziło?

Tak. Choćby biegi przełajowe. Nie byłam orłem w bieganiu, brakowało mi wydolności. Pewnie dlatego skakałam, bo dużo krócej musiałam biec, ale próbowałam. Naprawdę nie darzyłam ich sympatią. Krótsze biegi, nawet piłka nożna - nie miałam z tym problemu. Pamiętam nawet taką historię - gotowaliśmy z bratem makaron i on mnie oparzył, kiedy go odcedzaliśmy. Do tej pory mam bliznę. Miała zwolnienie z WF-u, ale wtedy akurat ćwiczyliśmy unihokej, oszukałam więc nauczyciela, żeby pograć. Bardzo tego chciałam i grałam dalej. Byłam dzieckiem, któremu się chciało, choć byłam też chorowita. Miałam wieczną anemię, brakowało mi kondycji. Mimo to potrafiłam cieszyć się tymi lekcjami i nie uciekałam z lekcji.

Jak znaleźć ten "fun" w lekcjach WF-u?

Wszystko zależy od inwencji nauczyciela. To jest tylko tyle i aż tyle. Często spotykam się z opiniami, że nauczyciel rzuca piłkę i dzieciaki grają przez całą lekcję bez nadzoru. Myślę, że WF powinien być oceniany jako przedmiot, ale nauczyciele nie mogę bać się ocen niedostatecznych za niechodzenie na WF. Inaczej nie będzie respektu przed tym przedmiotem. Trzeba też nagradzać, bo czym różni się sukces w olimpiadzie historycznej czy biologicznej od bycia mistrzem Polski juniorów? Trzeba i karać i nagradzać. A jeżeli ktoś się stara, angażuje, ale brakuje mu wyników to nauczyciel powinien pozytywnie oceniać takiego ucznia.

Pamiętam swoje lekcje WF i sprawdziany. Na przykład bieg na 600 metrów. Trzeba było zmieścić się w limicie, żeby dostać piątkę.

Rzeczywiście tak jest. Pamiętam, że w niektórych sprawdzianach nie wypadałam najlepiej, a przecież byłam wyczynowym sportowcem. Dla mnie brak szóstki to była zniewaga.

Zdarzało się dostać trójkę?

Oczywiście. Mieliśmy sprawdziany wiedzy o sporcie i kiedyś poległam na wiedzy o siatkówce. To też polecam. To rozszerzanie wiedzy i pokazuje ludziom, na czym polegają dyscypliny sportu, jakie są niuanse, historia. Kto by pomyślał, że kiedyś w Holandii przeskakiwano przez rowy z wodą, a teraz skok o tyczce to konkurencja olimpijska. Takie ciekawostki warto znać. Może dla uczniów, którzy nie lubią biegać czy skakać właśnie taka wiedza teoretyczna będzie ciekawa. Znam też przykład z Węgier. Tam jeśli dziecko ma zwolnienie z WF-u to sędziuje, pomaga nauczycielowi. Jest z grupą, bierze w tym udział. W trakcie WF-u tworzy się drużyna. Klasa lepiej się poznaje, integruje. Buduje się morale w grupie. Kiedyś sportowiec to był gość, ktoś, kogo się podziwiało. Dziś patrzy się przez pryzmat pieniędzy, gwiazd sportu. Zapomniano o tym, że sport wychowuje, kształci. Ja będę powtarzać do upartego - każdy, kto spróbował sportu jest później genialnym pracownikiem. Ktoś taki nie potrafi robić niczego na odwal się. Sportowcy robią wszystko na 100 procent. Są obowiązkowi, punktualni, potrafią łatwo przechodzić nad porażką. Nie rozpływają się nad sukcesami. Tych cech można znaleźć bardzo dużo. Przede wszystkim apel do rodziców - posyłajcie dzieci na WF czy dodatkowe zajęcia sportowe, bo to kształtuje charakter. 


TUTAJ MOŻECIE ZAPISAĆ SIĘ NA "ARTUR SIÓDMIAK CAMP".
(mn)