To bardzo smutny dla światowego sportu dzień - tak Międzynarodowy Komitet Olimpijski skomentował emisję wywiadu Oprah Winfrey z Lancem Armstrongiem, w którym były kolarz przyznał się do wieloletniego stosowania dopingu. "Jeśli myśli on, że tym jednym wystąpieniem odzyska wiarygodność, to się myli. Nastąpiło to zbyt późno i powiedział zbyt mało" - stwierdził w rozmowie z Reutersem wiceszef MKOl Thomas Bach.

W oficjalnym oświadczeniu MKOl, który na kilkanaście godzin przed emisją wywiadu zażądał od Armstronga zwrócenia brązowego medalu olimpijskiego zdobytego w 2000 roku w Sydney, możemy również przeczytać, że jest także pozytywny aspekt całej sytuacji - to wyznanie pozwala odciąć się od dawnych praktyk.

Wiceprzewodniczący komitetu Thomas Bach podkreślił jednak w rozmowie z agencją Reutera, że Lance Armstrong "myli się, jeśli myśli, że tym jednym wystąpieniem odzyska wiarygodność". Nastąpiło to zbyt późno i powiedział zbyt mało. Ten wywiad był bez wątpienia dobrze zorganizowany, ale nie dostarczył nam żadnym nowych informacji w porównaniu z tym, co wiemy dzięki raportowi USADA (Amerykańskiej Agencji Antydopingowej) - ocenił.

Bach wezwał 41-letniego Amerykanina do podania szczegółów dotyczących dopingowego procederu. Również w oświadczeniu MKOl zażądano od Armstronga przekazania odpowiednim organizacjom wszelkich posiadanych przez niego dowodów, dotyczących stosowania niedozwolonych środków przez niego i innych zawodników. Tylko w ten sposób możemy zakończyć ten niechlubny epizod oraz silniejsi i czystsi wkroczyć w nowy etap - uzasadniono.

MKOl oświadczył także, że ma nadzieję, iż afera dopingowa z Armstrongiem w roli głównej będzie cenną lekcją dla wszystkich instytucji, które są zaangażowane zarówno w sprawy kolarstwa, jak i dopingu.

Armstrong: Było tylko kilku, którzy się nie szprycowali

Amerykanin potwierdził w rozmowie z Oprah Winfrey, że przyjmował erytropoetynę (EPO) przed każdym z siedmiu zwycięskich startów w najbardziej prestiżowym kolarskim wyścigu świata. Tour de France to piękna, ale niestety zupełnie nieprawdziwa historia. Tylko raz, w 2009 roku, byłem "czysty", kiedy wystartowałem w nim po przerwie i zająłem trzecią pozycję. Zgodziłem się na udział w tym programie nie po to, żeby kogoś innego oczerniać, jednak w moich czasach nie było możliwości wygrania Tour de France bez stosowania dopingu - mówił Armstrong.

Było kilku kolarzy, którzy się nigdy nie "szprycowali" i byli przez to w naszym środowisku uznawani za bohaterów. Nigdy nie traktowałem ich jak "frajerów". Jako były lider kilku zespołów mogę powiedzieć, że nigdy odgórnie nie narzucano nam stosowania dopingu. Każdy z nas sam się na to decydował. To był okres wielkiej konkurencji, a wszyscy byli dorośli i dokonywali świadomych, swoich wyborów. Ale byli też tacy, którzy zdecydowali się uniknąć dopingu - dodał.

(edbie)

PAP / RMF FM