Jest rok 2015. Legia Warszawa mierzy się z Ajaxem Amsterdam w 1/16 finału Ligi Europy. Nagle jak grom z jasnego nieba spada wiadomość, że lider warszawskiej drużyny, Miroslav Radović nie zagra w wyjściowej jedenastce. Mało tego – nie zasiądzie nawet na ławce rezerwowych. Henning Berg wysłał zawodnika na trybuny po tym, jak dogadany był już jego kontrakt z chińskim Hebei China Fortune. Po dwóch latach historia zatacza koło – Radović wrócił do Legii, a warszawski klub ponownie zmierzy się z Ajaxem w Lidze Europy. Początek meczu o 21:05

Jest rok 2015. Legia Warszawa mierzy się z Ajaxem Amsterdam w 1/16 finału Ligi Europy. Nagle jak grom z jasnego nieba spada wiadomość, że lider warszawskiej drużyny, Miroslav Radović nie zagra w wyjściowej jedenastce. Mało tego – nie zasiądzie nawet na ławce rezerwowych. Henning Berg wysłał zawodnika na trybuny po tym, jak dogadany był już jego kontrakt z chińskim Hebei China Fortune. Po dwóch latach historia zatacza koło – Radović wrócił do Legii, a warszawski klub ponownie zmierzy się z Ajaxem w Lidze Europy. Początek meczu o 21:05
Piłkarze Legii podczas treningu przed meczem 1/16 finału Ligi Europejskiej z Ajaxem Amsterdam w Warszawie. Z przodu Miroslav Radovic /Bartłomiej Zborowski /PAP

Jest taki wiersz "Nic dwa razy". Pan jednak dostaje drugą szansę.  Spodziewał się?

Szczerze mówiąc nie spodziewałem się. Widocznie "Ten na górze" patrzy i dał mi tę szansę. Bardzo się cieszę. Przed tym meczem czuje dodatkową motywację. Zresztą, cała drużyna się tak czuje, bo w końcu gramy z Ajaxem. Mamy coś do udowodnienia,  bo dwa lata temu przegraliśmy w dwumeczu. To będzie ba pewno fajny mecz, a dla mnie pod wieloma względami szczególny.

Cofnijmy się o te dwa lata. Teraz już możemy na spokojnie powspominać - kiedy pojawiła się oferta z Chin?

O ile się nie mylę, na drugim obozie w Hiszpanii - wtedy dostałem pierwszy telefon. To było jakieś trzy tygodnie przed pierwszym meczem z Ajaxem. Informację jako pierwszemu przekazałem Jackowi Mazurkowi (wówczas dyrektor sportowy Legii Warszawa). Może tego nie potraktował poważnie. Nie wiem. To wszystko się tak toczyło, że trochę się pogubiliśmy w tych rozmowach. Trener o tym, że zaakceptowałem ofertę z Chin dowiedział się na dzień przed meczem z Ajaxem Amsterdam.

Czyli to trener się dowiedział jako ostatni?

No tak. Wszystko na to wskazuje, że tak. Pamiętam, że na dwie godziny przed meczem zapytał się mnie, czy to prawda. Co miałem mu powiedzieć? Skłamać? Powiedzieć, że nie prawda? Praktycznie wszystkie papiery były już podpisane. Powiedziałem, że tak. Po tej krótkiej rozmowie Henning Berg podjął decyzje, że nie będę grał w tym meczu.... To wszystko było bardzo, cała ta sytuacja, była bardzo nieprzyjemna dla wszystkich. Dla klubu i przede wszystkim dla drużyny bo solidnie przygotowaliśmy się tego meczu.

Nie wiem, czy pamiętacie, ale przedmeczowej konferencji jeden z dziennikarzy zapytał się na temat mojego transferu. Trener był autentycznie zdziwiony, bo był przekonany, że zostaję. Plan był taki, że miałem grać w pierwszym meczu, a potem mogłem już jechać do Chin. Wyszło z tego jedynie spore zamieszanie - ja nie zagrałem, drużyna na tym ucierpiała i w konsekwencji na ostatniej prostej nie zdobyła mistrzostwa Polski. Mówiąc krótko: nietypowa sytuacja, która nigdy nie powinna się wydarzyć w takim klubie jak Legia.

Gdyby mógł pan cofnąć czas, inaczej by pan to rozegrał?

Jestem przekonany, że tak. Uważam, że przede wszystkim zabrakło komunikacji na linii trener-zarząd. Z drugiej strony muszę zrozumieć decyzję trenera - bardzo ważny zawodnik nie gra, on się ostatni o wszystkim dowiaduje... miał prawo do bycia wkurzonym.

Widział pan powtórki z tego meczu?

Widziałem. Oglądałem ten mecz z trybun. Razem z Michałem Żewłakowem (obecny dyrektor sportowy Legii Warszawa) i Dominikiem Ebebenge (obecny kierownik ds. rozwoju Legii). Taka... słaba sytuacja.

Pytam dlatego, ponieważ operator telewizyjny bardzo często pokazywał pana, jak pan siedzi na trybunach.

Tak, to prawda. Pamiętam, że miałem nieprzespaną noc. Legia zagrała naprawdę dobre spotkanie. Przegrała. Transferowe zamieszanie... to był czas, który niemile zostanie w pamięci.

Potem jeszcze rozmawiał pan z Henningiem Bergiem o tej całej sytuacji?

Tak, po powrocie z Holandii odbyliśmy taką długą, ponad 45-minutową rozmowę. To była bardzo trudna, szorstka, ale szczera rozmowa. Pamiętam, że emocje były na bardzo wysokim poziomie, ale koniec końców podaliśmy sobie ręce. Mimo wszystko żałuje, że to wszystko się tak potoczyło.

Możesz pan zdradzić, co powiedział trener Berg?

Była to emocjonalna rozmowa, ale bardzo dżentelmeńska. Najtrudniejszą sytuacją był jednak moment, kiedy musiałem się pożegnać z kolegami w szatni. Wierzcie lub nie ale popłynęło wtedy dużo łez. Jak sobie o tym wszystkim przypomnę... ciężka sytuacja.

A to prawda, że teraz przed meczem z Ajaxem miał pan ofertę... z Korei Południowej?

Tak.

Jak pan zareagował?

Nawet byli w grudniu na Łazienkowskiej. Ale prawdę mówiąc nie doszło do żadnych poważnych rozmów. Powiedziałem sobie, że drugi wyjazd do Azji nie wchodzi w grę.

Ale sobie wybrali - cały czas przed tym Ajaxem!

Jeszcze teraz jakby to się wydarzyło... 

A oferta była lepsza niż ta z Chin?

Nie, nie była lepsza. Ale tak jak wspomniałem - minuty nie rozważałem przeprowadzki do Chin.

Co pan wie o dzisiejszym Ajaksie?

Słyszy się bardzo różne i nierzadko sprzeczne ze sobą rzeczy. Mają młody zespół, z groźnymi zawodnikami w ofensywie. Ale mają też swoje słabości - jak każdy zresztą, Real Madryt też je miał. Jeżeli zagramy tak jak ze Sportingiem, to nie mamy się czego obawiać. Trzeba zagrać tak, aby po ostatnim gwizdku można było powiedzieć "daliśmy z siebie wszystko". Jak zagramy na swoim poziomie to naprawdę nie jesteśmy bez szans.

A dzisiejsza Legia jest silniejsza niż ta dwa lata temu?

Przyznam, że trochę się pozmieniało. Niewiele zostało z tamtych zawodników. Duży wpływ na to wszystko miały częste zmiany na ławce trenerskiej. Przez te 24 miesiące Legia miała trzech szkoleniowców. To na pewno miało wpływ na to, że drużyna się zmieniała. Czy jest lepsza? Nie wiem. Na pewno nie jest gorsza. Wszystko okaże się w czwartek wieczorem.

Rozmawiał i notował - Jan Kałucki