"Dla Roberta to jest powrót do normalnego życia. Wreszcie może robić to, co kocha najbardziej. To jest człowiek, który ma benzynę we krwi" - tak o starcie Polaka w rajdzie Ronde Gomitolo di Lana mówi jego przyjaciel Mikołaj Sokół. Dziennikarz nie ma wątpliwości, że to nie jest ostatnie słowo 28-latka. "Może się okazać, że starty rajdowe nie są końcem rehabilitacji, ale kolejnym etapem powrotu do 100-procentowej sprawności" - komentuje w rozmowie z RMF FM.

Edyta Sienkiewicz: Kiedy dowiedział się pan, że Robert wystartuje w rajdzie Ronde Gomitolo di Lana, że planuje powrót?

Mikołaj Sokół: Dowiedziałem się tak naprawdę w ostatniej chwili, bo Robert należy do osób, które lubią trzymać pewne rzeczy w tajemnicy, a później zaskakiwać czymś fajnym, niespodziewanym. A na pewno taką wiadomością jest to, że wraca do sportowej rywalizacji. Trzeba przyznać, że ten jego plan się w pełni powiódł. Zresztą wiemy, że cały dotychczasowy przebieg rehabilitacji był owiany tajemnicą. Robert ma po prostu taki styl, że bardzo chroni swoją prywatność. Stara się, żeby był postrzegany przez to, co robi profesjonalnie, a ponieważ nie mógł realizować swojej pasji, nie mógł startować, to wokół niego było cicho, ale teraz chyba zaczyna to się zmieniać. Myślę, że to jest fajna niespodzianka dla wszystkich jego kibiców.

Robert - przed tym powrotem - nie miał żadnych wewnętrznych obaw?

Musimy pamiętać o tym, że Robert od najmłodszych lat żyje motorsportem, żyje wyścigami. Myślę, że o niczym innym nie myślał jak o tym, żeby jak najszybciej wrócić za kierownicę, wrócić do tego co kocha, uwielbia robić. To jest człowiek, który ma benzynę we krwi. W jego przypadku to się sprawdza w 100 procentach. Dla niego to jest powrót do normalnego życia. Wreszcie może robić to, co kocha najbardziej.

Ten start oznacza, że Robert uporał się z problemami zdrowotnymi?

Podczas uroczystej ceremonii startu do niedzielnego rajdu Robert powiedział, że te starty w rajdach są kolejnym etapem powrotu do pełni sprawności. Dlatego myślę, że w żadną stronę nie możemy jeszcze wyrokować, jak to wszystko będzie dalej wyglądało. Podejrzewam, że Robert nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Może się okazać, że starty rajdowe nie są końcem rehabilitacji, ale kolejnym etapem powrotu do 100-procentowej sprawności.

Pan zamieścił na swojej stronie internetowej filmik z przygotowań Roberta do startu. Jak on radził sobie podczas tych testów, jak Pan to postrzega?

W świecie motorsportu mówi się, że prędkość kierowcy przede wszystkim jest w głowie. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości, że od strony psychicznej Robert jest tak samo silnym zawodnikiem, jakim był zawsze. Oczywiście, ze względu na bardzo poważne obrażenia, których doznał ponad półtora roku temu, nie mógł realizować tej pasji, ale te wszystkie "trybiki" w środku dalej działają tak jak trzeba. Widać to w tych jego pierwszych przejazdach rajdówką, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, jeżeli chodzi o psychikę i szybkość. To jest kolejna bardzo dobra wiadomość.

Rajd Ronde Gomitolo di Lana to dobre miejsce na sprawdzenie swoich umiejętności po takiej dużej przerwie?

Ten rajd we Włoszech jest bardzo krótki, jeżeli chodzi o standardy rajdowe. To jest odcinek specjalny o długości 9 kilometrów, który pokonuje się cztery razy. Razem to jest 36 kilometrów oesowych. Można powiedzieć, że to jest taki dobry trening przed kolejnymi startami, które Robert już planuje.

Mógłby pan coś zdradzić o tych dalszych planach?

Na razie wolałabym nic nie mówić.

Kubica w ten weekend wygrał rajd Ronde Gomitolo di Lana. Jego pilotem był Włoch Giuliano Manfredi. W lutym 2011 roku Polak miał bardzo poważny wypadek na trasie rajdu Ronde di Andora. Sportowiec rozbił auto o metalową barierę. Jej źle przytwierdzony fragment przebił karoserię i niemal zmiażdżył dłoń i łokieć kierowcy. Polak doznał też licznych obrażeń ciała. W konsekwencji przeszedł kilkanaście operacji. Media spekulowały, czy Polak w ogóle wróci do sportu.