"Dla mnie faworytem jest Benfica" - mówi o wieczornym finale piłkarskiej Ligi Europejskiej Grzegorz Mielcarski. Były napastnik FC Porto w rozmowie z RMF FM wyjaśnia też, skąd fenomen portugalskich klubów w tych rozgrywkach i czy ewentualny sukces Benfici będzie początkiem końca tego klubu.

Kacper Merk: Sevilla czy Benfica - kto jest dla pana faworytem finału Ligi Europejskiej ?

Grzegorz Mielcarski: W oczach kibiców faworytem będzie raczej Sevilla, bo to bardziej znany klub, pochodzący ze znacznie bardziej utytułowanego w ostatnich latach kraju. Natomiast w mojej ocenie faworytem jest oczywiście Benfica. I to nie tylko dlatego, że w Portugalii spędziłem najlepsze lata swojej kariery. Benfica w poprzednich rundach, eliminując Juventus czy Tottenham, pokazała się jako zespół bardzo silny i bardzo dobrze zorganizowany. Ich grą nie rządzi przypadek. A ponieważ, tak jak mówiłem na początku, nieco większa uwaga koncentruje się na Sevilli, im łatwiej będzie zaatakować z drugiego szeregu.

Na czym polega fenomen portugalskich klubów w Lidze Europejskiej ?

Nie odpuszczają, w przeciwieństwie do drużyn z Anglii czy Niemiec. Zazwyczaj po losowaniu te kluby nie są doceniane, ale dla  piłkarzy z Portugalii to znakomite okno wystawowe, możliwość pokazania się i zapracowania na transfer do bogatszej ligi. Proszę zauważyć, że Liga Europejska staje się powoli specjalnością Portugalczyków. Dla Benfiki to już drugi finał z rzędu, wcześniej w finale był Sporting Braga, a wysoko dochodziły też FC Porto i Sporting Lizbona

Czy ewentualny sukces Benfiki może być początkiem końca tego zespołu ? Sam pan wspomniał, że piłkarze z Portugalii są łakomym kąskiem na rynku transferowym.

Nie wydaje mi się, przecież Benfica rok temu też grała w finale Ligi Europejskiej i nie doszło do rozkupienia zespołu. Oczywiście, kluby z Portugalii czy Hiszpanii, przez kryzys ekonomiczny tracą najlepszych graczy, ale oddają ich za duże pieniądze, które później można przeznaczyć na sensowne wzmocnienia. W Portugalii już dawno temu postawiono na produkcję klasowych piłkarzy, by później na nich zarabiać. Największe kluby, jak Benfica, Porto czy Sporting, mają gigantyczne akademie, które są też doskonale zorientowane w realiach brazylijskich. Zarabiając kilkanaście milionów euro na sprzedaży gwiazdy, mogą sobie później pozwolić na kupno pięciu, sześciu piłkarzy po milionie, dla których z kolei gra w Portugalii to przeważnie trampolina do wielkiej kariery.