Węgrzy na klub w Champions League czekali od sezonu 2009/2010, kiedy to w elitarnych rozgrywkach zagrał VSC Debreczyn. Teraz w Lidze Mistrzów po ćwierćwieczu wystąpi Ferencvaros Budapeszt. Przez trzy sezony w węgierskim klubie występował obecny obrońca Lechii Gdańsk Michał Nalepa. W rozmowie z RMF FM opowiedział, jak wspomina pobyt w tym zespole: „To był długofalowy projekt. Wszystko było ułożone tak, by klub zagrał w europejskich pucharach” – mówi Nalepa.

Doświadczenie Węgrów z fazą grupową Ligi Mistrzów jest podobne do naszego. Dopiero po raz trzeci w historii klub z tego kraju zagra w tej fazie Champions League. Ferencvaros wywalczył pierwszy, historyczny awans w sezonie 1995/96. Zajął wtedy trzecie miejsce w grupie za Ajaxem i Realem a przed Grasshoppersem Zurich. Bilans to pięć punktów - w tym domowy remis z "Królewskimi". W sezonie 2009/2010 VSC Debreczyn był ostatni w grupowej rywalizacji z Liverpoolem, Fiorentiną i Lyonem.

Przez trzy lata od lipca 2014 roku piłkarzem Ferencvarosu był Michał Nalepa - obecnie obrońca Lechii Gdańsk. W węgierskim klubie rozegrał ponad 100 spotkań i jak mówi awans tej drużyny do Champions League nie jest dla niego zaskoczeniem.

Patryk Serwański: Czy awans Ferencvarosu do fazy grupowej Ligi Mistrzów pana zaskoczył? W ostatnich latach nie wszystko im się w pucharach układało, ale czy jeszcze grając w tym klubie widział pan, że to jest długofalowy projekt, który właśnie to stawia sobie za cel?

Michał Nalepa: Zdecydowanie tak. Wszystko było ułożone pod to, by Ferencvaros znalazł się w europejskich pucharach. Wszystko jest tam zorganizowane na bardzo wysokim poziomie. Kiedy tam grałem, zdobywaliśmy mistrzostwo Węgier, puchar. To cieszyło, ale oczekiwano awansu na poziomie europejskim. To nam się trzykrotnie nie udało. Teraz cieszę się, że byli gotowi na awans. Nieprzypadkowo zagrają w Champions League. Pokonali po drodze Celtic, Dinamo Zagrzeb. To są bardzo dobre zespoły. To był długofalowy projekt i zakończył się sukcesem.

To, co jest ciekawe z punktu widzenia polskiego kibica to fakt, że przecież w klubie grają piłkarze znani z naszych boisk - Gergo Lovrencsics, Lasha Dvali, Adnan Kovačević. Może to taki pstryczek w nos dla naszych klubów, że nie potrafimy wykorzystać naszego potencjału organizacyjnego, finansowego w odpowiedni sposób?

Ciężko mi się do tego odnieść. Na pewno warto pamiętać, że w tym roku o awansie do kolejnych rund decydował jeden mecz. Niełatwo się w tym odnaleźć. Czasami w pucharach walczy się z sukcesem, czasami nie i trzeba czekać kolejny rok. To samo przeżywaliśmy w Ferencvarosu. W kraju graliśmy fajnie, a potem przychodził dwumecz i jedną rundę przechodziliśmy, by potem odpaść. Niekiedy potrzebujesz czasu, doświadczenia, które dopiero później można przekuć w awans.

Natomiast co do trenerów Ferencvarosu to widać ciągłość pracy mimo braku sukcesów na arenie międzynarodowej. W końcu Niemiec Thomas Doll spokojnie pracował przez kilka lat. Teraz w klubie pracuje były znakomity ukraiński napastnik Siergiej Rebrow. To nazwiska znane kibicom. Dla pana Doll był takim magnesem przyciągającym do budapesztańskiego klubu?

Z pewnością. W Niemczech był wybierany sportową osobowością roku. Super trener, super człowiek. Co ważne, prezes klubu obdarzył go dużym zaufaniem. Doll pracował w Ferencvarosu niemal pięć lat. Prezes miał zaufanie do trenera a trener do piłkarzy. Stabilizacja w piłce nożnej jest bardzo ważna. Jeśli czujesz zaufanie od trenera, to na boisku naprawdę wszystko wygląda o wiele lepiej.

W trakcie swojej gry w Budapeszcie widział pan także, że klub spójnie rozwija się pod względem transferowym? Że to przemyślane a nie chaotyczne ruchy?

Nie wymieniano całego składu czy dużej grupy piłkarzy co sezon. To było kilka wzmocnień. 2-3 nowych piłkarzy, którzy mieli wzmocnić rywalizację. Teraz obserwowałem grę Ferencvarosu i ciągle gra tam pięciu piłkarzy, których znam, a przecież idzie już mój czwarty rok gry w Lechii Gdańsk. Trzon zespołu jest zachowany. Ja grałem tam z takimi piłkarzami jak Zoltan Gera czy Tamas Hajnal. Oni mieli za sobą ciekawe kariery w Bundeslidze czy Premier League. Wracali właśnie do Ferencvarosu i tam kończyli kariery. Hajnal został w klubie już w roli dyrektora. Gera jest teraz trenerem węgierskiej młodzieżówki.

Pańska przygoda z ligą węgierską trwała trzy lata. Teraz występuje pan w Lechii Gdańsk. A czy po Budapeszcie czasami pojawiają się myśli, by jeszcze kiedyś zagrać w lidze zagranicznej?

Niedawno podpisałem nowy kontrakt w Gdańsku, który obowiązuje do 2023 roku. Mam dużo czasu na pokazanie się. Myślę, że dobra stabilna gra na solidnym poziomie gwarantuje pytania z lig zagranicznych. Zobaczymy, jak będzie w moim przypadku.


Opracowanie: