Kilka pierwszych minut to dominacja Słoweńców, którzy starali się jak najszybciej zdobyć bramkę. Ta sztuka im się nie udała, a po 10 minutach gry z trafienia mogli cieszyć się biało-czerwoni. Do siatki trafił Vincent Rabiega, który wykorzystał dośrodkowanie z prawej flanki Patryka Stępińskiego.

Po pierwszym kwadransie gry mogliśmy prowadzić nawet 2:0. Sędzia odgwizdał rzut wolny pośredni po tym, jak słoweński bramkarz złapał piłkę po zagraniu swojego kolegi z zespołu. Rywale ustawili w bramce mur i niestety uderzenie naszego zawodnika zostało zablokowane.

Kiedy wydawało się , że przewaga Polaków będzie systematycznie rosnąć, błąd popełnił nasz bramkarz Oskar Pogorzelec. Niepotrzebnie wyszedł z bramki, czym utrudnił interwencję obrońcy i Bian Paul Sauperl zdołał wyrównać, trafiając do pustej bramki. Słoweński napastnik kilka razy sprawił naszym piłkarzom kłopoty i pokazał, że za kilka lat może wyrosnąć z niego całkiem niezły zawodnik. Szkoda straconej bramki, bo w pierwszej części gry nasi zawodnicy sprawiali dużo lepsze wrażenie od gospodarzy turnieju.

W drugiej części gry Słoweńcy, którzy bardzo liczyli na zwycięstwo, starali się atakować z większym animuszem. Polacy nie pozwalali rywalom na rozwinięcie skrzydeł, ale w naszej grze brakowało spokoju. Kilkakrotnie po prostych błędach biało-czerwonych rywale mogli stworzyć sobie dobre okazje, ale zamiast tego kolejnym niecelnym podaniem oddawali nam piłkę. W 66. minucie wynik spotkania mógł zmienić Karol Linetty - defensywny pomocnik Lecha Poznań pomknął na słoweńską bramkę, ale naciskany przez obrońcę przegrał pojedynek z bramkarzem. W ostatnich minutach na boisku pojawił się Luka Zahović - syn Zlatko Zahovicia - symbolu słoweńskiej piłki. Gospodarze nadal starali się zdobyć zwycięską bramkę, ale umiejętnie się broniliśmy.

Remis oznacza, że jesteśmy bardzo blisko występu w półfinale. Mamy podobnie jak Holendrzy po 4 punkty. Słoweńcy i Belgowie w dwóch kolejkach zgromadzili po 1 punkcie.