Piotr Małachowski nie wystąpi w finałowym konkursie rzutu dyskiem mistrzostw Europy w Berlinie. Tym samym nie obroni złotego medalu wywalczonego w Amsterdamie. Polak po raz pierwszy na wielkiej imprezie odpadł w eliminacjach. Do finału nie awansował także drugi z naszych dyskoboli Robert Urbanek.

Piotr Małachowski nie wystąpi w finałowym konkursie rzutu dyskiem mistrzostw Europy w Berlinie. Tym samym nie obroni złotego medalu wywalczonego w Amsterdamie. Polak po raz pierwszy na wielkiej imprezie odpadł w eliminacjach. Do finału nie awansował także drugi z naszych dyskoboli Robert Urbanek.
Piotr Małachowski /CHRISTIAN BRUNA /PAP/EPA

Piotr Małachowski spalił dziś trzy próby. Dwukrotnie widział, że rzuty są słabe, i wychodził z koła. 

Podczas jednego rzutu dysk trafił za to w siatkę ochronną. Załamany Małachowski po ostatniej próbie usiadł na ławce i zakrył twarz ręcznikiem. 

Małachowski to dwukrotny mistrz kontynentu (Barcelona 2010, Amsterdam 2016), mistrz świata (Pekin 2015) i srebrny medalista igrzysk olimpijskich (Pekin 2008, Rio de Janeiro 2016). 

Najdalej rzucali w kwalifikacjach Szwedzi - Daniel Stahl (67,07 m)  i Simon Pettersson (64,82 m).

Małąchowski: Przegrałem ze stresem, nie wytrzymała głowa. Jestem w formie, co pokazywały treningi

Przegrałem ze stresem, nie wytrzymała głowa. Jestem w formie, co pokazywały treningi - powiedział obrońca tytułu.

Jestem rozczarowany. Dwa próbne rzuty były bardzo dobre. Osiągnąłem w nich ok. 65 metrów. Wtedy pomyślałem "wow", jakie to jest proste. Wydawało się, że wszystko idzie lekko, jestem poukładany i gotowy do walki. Zeszło ze mnie napięcie i chęć rywalizacji. Głowa nie wytrzymała. To jeden z powodów - wskazał w rozmowie z dziennikarzami rekordzista Polski (71,84).

Dodał, że "nie czuł" dysku i wydawało mu się, że on "chodzi" bardzo blisko jego ciała. Pokazywał to wymownie w stronę swojego wieloletniego kolegi z reprezentacji, a dziś wiceprezesa PZLA - byłego kulomiota Majewskiego. Ten obserwował start przyjaciela z trybun Stadionu Olimpijskiego i był wyraźnie przygnębiony, co uchwyciły kamery telewizyjne.

Stres dzisiaj ze mną wygrał. Może przyda mi się kubeł zimnej wody przed przyszłorocznymi mistrzostwami świata. Jest forma, co mam nadzieję pokazać do końca sezonu. Najważniejszy start się nie udał. Trzeba wziąć się dalej do pracy, trenować i spełniać swoje marzenia - podkreślił.
Przyznał, że po mistrzostwach Polski w Lublinie, które pewnie wygrał, zaczął rzucać regularnie powyżej 65 metrów. 

Jestem zdrowy. Rzucam na treningach nawet powyżej 66 metrów. To mój drugi start w życiu, gdy zrobiłem "zero". Pierwszy był w Oslo na Diamentowej Lidze. To były moje ostatnie mistrzostwa Europy - wskazał Małachowski. 

Powtórzył po raz kolejny, że będzie chciał kontynuować karierę do igrzysk olimpijskich w Tokio w 2020 roku, gdzie chce zdobyć złoty medal.

Zaznaczył, że trzyma kciuki za drugiego reprezentanta Polski Roberta Urbanka (MKS Aleksandrów) i ma nadzieję, że ten zaprezentuje się znacznie lepiej. Kibicuje także swojemu odwiecznemu rywalowi, niemieckiemu lekkoatlecie Robertowi Hartingowi, który po ME w Berlinie kończy karierę. 

Walka o medale bez Piotrka to nie to samo. Już zdążyłem uronić łzę - powiedział dziennikarzom Harting.

Przeczytaj cały wywiad z Piotrem Małachowskim w RMF24.pl

(ph)