Kolarz torowy Mateusz Rudyk w ostatnim czasie wygrał dwukrotnie zawody Pucharu Świata w konkurencji sprintu. Polak był najlepszy podczas zawodów w Nowej Zelandii i Australii. Dziś po długiej podróży wrócił do kraju i podzielił się z nami wrażeniami z ostatnich występów: „Bardziej ucieszył mnie sukces w Cambrige w Nowej Zelandii. To było mojej pierwsze zwycięstwo w życiu, a to co pierwsze smakuje wyjątkowo” – mówi Mateusz Rudyk.

Patryk Serwański, RMF FM:Odniosłeś dwa zwycięstwa w Pucharze Świata. W Nowej Zelandii i później w Australii. Któreś z nich smakowało lepiej z uwagi na przebieg rywalizacji? Uważasz jedno z nich za cenniejsze?

Mateusz Rudyk: Bardziej się cieszyłem z tego Cambridge w Nowej Zelandii, bo to był mój pierwszy w życiu wygrany Puchar Świata. A jak coś jest pierwsze, to bardziej cieszy. Sukces z Brisbane też był ważny. Pokazałem sobie, że stać mnie na wygrywanie nawet, kiedy obsada jest bardzo mocna. Brakowało Holendrów, ale na miejscu był choćby Matthew Glaetzer - mistrz świata z 2018 roku, Nowozelandczycy. Poziom naprawdę był wysoki.

Możemy powiedzieć, że z Antypodów wrócił trochę inny zawodnik - bardziej pewny siebie, świadomy tego, że wykonywana praca potrafi przynieść świetne efekty?

Na pewno tak. Jechałem tam nie będąc pewnym swojej formy. Po zawodach w Mińsku i Glasgow wiedziałem, że dyspozycja jest niezła, ale nie wiedziałem jak przebiegnie aklimatyzacja i inne współczynniki. Okazało się, że forma była bardzo dobra. Biłem rekordy Polski na 200 metrów. Wróciłem pewniejszy siebie. Wiem, że to co zrobiliśmy z trenerem, to była bardzo dobra praca.

Twoje zwycięstwa to nie wszystko. Mieliście więcej bardzo dobrych rezultatów. Atmosfera w drużynie na pewno jest teraz bardzo dobra.

Sportowo bardzo się poprawiła. W sprincie drużynowym męskim dwa razy zajęliśmy drugie miejsca i zdobyliśmy bardzo cenne punkty do klasyfikacji olimpijskich. Nasze sprinterki drużynowo wygrały i pokazały, że mogą się liczyć w światowej czołówce. To był dla nas naprawdę udany wyjazd.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: CCC Development Team. Ostatni krok przed kolarską Ligą Mistrzów

Jak można to przełożyć w kontekście igrzysk w Tokio? Życzymy wam dobrych miejsc, medali. Jeżeli będziemy w Nowym Roku mówić, że Mateusz Rudyk to kandydat do medalu olimpijskiego to zadzwonisz do nas i powiesz, że RMF FM przesadza czy czujesz się takim kandydatem?

Na pewno nie ukrywam tego, że chcę jechać do Tokio po medal, a nie na wycieczkę. Od poprzedniego roku cały czas sobie udowadniam, że stać mnie na to. Zdobyłem medal mistrzostw świata, mistrzostw Europy. Teraz wygrałem zawody pucharowe. Przede mną cały czas są Holendrzy, ale staram się ich gonić i myślę, że mistrzostwa świata w Berlinie będą ciekawe. W Tokio interesuje mnie medal i mówię to otwarcie, chcę bić się o podium.

Teraz trochę wolnego i czas na odpoczynek?

Dwa, trzy dni odpoczynku. Zmieniliśmy strefę czasową. Trzeba się przestawić. Ciężko byłoby od razu zmusić organizm do wysiłku, ale w weekend już będziemy trenować. Po świętach znów spotkamy się w Pruszkowie na dwa-trzy treningi przed Sylwestrem. Na a po Nowym Roku mocne przygotowania do Pucharu Świata w Kanadzie. Pod koniec lutego mistrzostwa świata, na których chcemy walczyć o to by jako drużyna pojechać na Igrzyska.

Wywalczenie awansu dla drużyny to teraz cel numer jeden?

Tak. Chcemy bardzo mocno pojechać ten sprint drużynowy na igrzyskach. Kwalifikacje do drużynowego sprintu da nam też automatycznie dodatkowe miejsca w sprincie i keirinie, więc zawodnik wybrany przy trenera dostanie więcej szans rywalizacji na igrzyskach. Bardzo chcemy o to powalczyć.

NIE PRZEGAP: Niezdobyty zimą szczyt celem polskich himalaistów. Tomala dla RMF FM: To kolejny etap przygotowań do K2

Wasze sukcesy odnosicie chyba trochę wbrew wsparciu Polskiego Związku Kolarskiego. Czujecie życzliwość związku, po prostu neutralność czy macie poczucie, że rzuca wam się kłody pod nogi?

Żartujemy już, że gdybyśmy wszystko mieli idealnie jak Brytyjczycy, Francuzi czy Niemcy to byśmy pogłupieli, że wszystko jest tak jak powinno. A nie mamy takich warunków jak światowa czołówka. Wszyscy wiedzą w jakiej kondycji jest PZKol i finansowej i jakiejkolwiek innej. Jest słabo. Nie chcę tego roztrząsać i nie chcę mówić więcej, toczyć wojen w mediach. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia i wszystko sobie na miejscu, tutaj w Polsce, wyjaśnimy.

Jeśli chodzi o sprzęt to jesteś zabezpieczony?

Tak. Niedawno dostałem nowy, tytanowy mostek więc "dosprzętawiamy" się cały czas. Teraz chcemy kupić nowe koła i musimy walczyć o środki by kupić nowe rowery na igrzyska, jeśli się zakwalifikujemy. Rama musi być sztywna. Po roku ona traci swoje główne właściwości, a walczymy o setne sekundy. Nowy, niezużyty sprzęt jest niezbędny, by powalczyć w Tokio o medale.

Opracowanie: