Jutro w Berlinie rozpoczynają się mistrzostwa świata w kolarstwie torowym. Sprinter Mateusz Rudyk chce powalczyć o swój drugi w karierze medal imprezy tej rangi, ale ma także nadzieję, że wspólnie z kolegami wywalczy awans na igrzyska olimpijskie w drużynowym sprincie. "Dziewięć krajów walczy o miejsce w ósemce, jedna drużyna do Tokio nie pojedzie. Rywalizacja będzie bardzo wyrównana" - mówi Rudyk w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Patrykiem Serwańskim.

Mateusz Rudyk to jeden z naszych czołowych kolarzy torowych. Ma już w dorobku medal mistrzostw świata wywalczony przed rokiem w Pruszkowie, wygrywał także zawody rangi Pucharu Świata. Na zawody w Berlinie stawia sobie dwa cele: medal w indywidualnym sprincie i awans drużyny sprinterów na igrzyska. Oprócz Rudyka są w niej Krzysztof Maksel i Maciej Bielecki.

"Musimy znaleźć się w czołowej ósemce. Kwestia, kto to będzie. Rywalizacja będzie bardzo wyrównana i po mistrzostwach zobaczymy, czy pojedziemy, czy nie. Ja mam nadzieję, że nam się to uda. W sprincie drużynowym liczy się czas trzeciego zawodnika. Tutaj też trzeba potestować różne warianty. My robiliśmy to ostatnio w Pucharze Świata. Chodzi o to, by zawodnik jadący jako trzeci nie zgubił koła kolegi z przodu, bo będzie tracił cenne ułamki sekund. W Kanadzie testowaliśmy układ ze mną na ostatniej zmianie. Wiemy coś więcej i mamy pewne ustalenia co do startu w Berlinie. Najprawdopodobniej to ja pojadę właśnie nie na swojej dotychczasowej drugiej, tylko na trzeciej zmianie. W takim ustawieniu być może pokusimy się o bardzo dobry rezultat" - mówi Rudyk.

Kolarz opowiada nam także o specyfice rywalizacji na torze. Zawodnicy przez całe zawody są obserwowani przez kibiców, bo stanowiska poszczególnych reprezentacji znajdują się wewnątrz toru:

"Czasami kibice przychodzą na zawody z lornetkami, by dokładnie śledzić danego zawodnika - to, jak przygotowuje się do startu. Ale nie tylko kibice - także przeciwnicy wszystko widzą. Ja mogę rozgrzewać się kilka metrów od mojego rywala. To dodatkowy stres i trzeba było się tego nauczyć. Teraz to już dla mnie normalne. Rano przychodzę na tor. Schodzą się inni zawodnicy, później kibice. Cały czas jestem w pewnym sensie w centrum uwagi. Można obserwować, co robię, jak się rozgrzewam".

Zawodników podglądają także rywale, a - jak mówi Mateusz Rudyk - zagrywki psychologiczne to ważna część rywalizacji:

"W sprincie indywidualnym dużą rolę odgrywa psychika i są różne zagrywki. Już w kwalifikacjach można pokazać moc, swoją siłę. Budujesz swoją pozycję kolejnymi biegami, kolejnymi występami. Gierki psychologiczne są ważne. Kiedy losujemy swoje pozycje, siedzimy tuż obok siebie. Czasami ktoś mocniej odetchnie. Zawodnicy są już w kaskach i okularach, by nie było widać oczu. Podchodzą trenerzy i poklepią zawodnika. Niektórzy grają, inni mają swoją przedstartową rutynę. W sprincie wszystko się liczy. Warunki fizyczne, dyspozycja dnia, sprzęt i właśnie psychika".

A na co trzeba zwrócić uwagę już podczas rywalizacji w indywidualnym sprincie? Na torze rywalizuje ze sobą dwóch zawodników. Dystans to trzy okrążenia - 750 metrów. Jednak nie jest to walka na pełnej mocy od początku do końca. Początkowo kolarze jadą bardzo wolno i starają się schować za przeciwnikiem. Kluczowy jest bowiem moment ataku. Zawodnik jadący z tyłu teoretycznie ma większe szanse na skuteczny atak, bo może kontrolować rywala jadącego przed nim. A jak to wygląda w praktyce?

"W trakcie rywalizacji trzeba też wytężyć słuch. Po dźwięku można poznać, czy ktoś szykuje się do ataku. Można patrzeć też na napięcie mięśni. Jeśli ktoś mocniej naciska na pedał, to znaczy, że chce zaatakować. Pozycja na rowerze to kolejny czynnik. Jeśli jedziesz z przodu, to musisz cały czas obserwować rywala jadącego z tyłu. Jeśli spojrzysz na moment do przodu, to rywal ma ułamek sekundy na atak. Już przyspiesza i jest o kilka kilometrów szybszy od ciebie. Taka przewaga może okazać się decydująca. Trzeba szybko reagować. To 750 metrów, na których trzeba być maksymalnie skupionym i uważać na każdy własny ruch, bo może oznaczać sukces lub porażkę" - opowiada Mateusz Rudyk, który przed rokiem w Pruszkowie zdobył brązowy medal mistrzostw świata.


Opracowanie: