"Przed meczem finałowym oglądaliśmy walkę Tomasza Adamka z Witalijem Kliczką. Kilka godzin później przegraliśmy podobnie jak "Góral" - powiedział Marcin Matkowski. "Frytka" i "Matka" nie zdołali odnieść swojego zwycięstwa w turnieju wielkoszlemowym. W wielkim finale US Open musieli uznać wyższość Jurgena Melzera i Philippa Petzschner 2:6, 2:6.

Wcześniej udział w finale wzięlibyśmy w ciemno. To dla nas wielki sukces, ale nie czujemy się spełnieni. Przed nami jednak jeszcze wiele turniejów wielkoszlemowych i wierzymy, że wkrótce któryś z nich wygramy - powiedział Matkowski na wtorkowej konferencji prasowej.

W podobnym tonie wypowiadał się jego partner deblowy. Po pierwszym meczu nie byliśmy optymistami, ponieważ w ogóle nam nie szło. Jednak w drugim spotkaniu graliśmy już swój najlepszy tenis. Przełomowy moment był w ćwierćfinale, kiedy pokonaliśmy wyżej notowany debel z Indii Mahesh Bhupathi i Leander Paes. Choć to legendarna para, to nigdy wcześniej z nimi nie graliśmy. Mają za sobą świetny sezon, a mimo to zdołaliśmy z nimi wygrać - przyznał Fyrstenberg.

Sporo emocji, również pozasportowych, wywołał finał. W drugim secie przy stanie 2:3 i 30-30 doszło do kuriozalnej sytuacji. Po woleju Matkowskiego piłka odbiła się od kortu i łydki Petzschnera, po czym przeszła nad siatką na drugą połowę. Nie pomogła rozmowa z sędzią, który uważał, że odbicie nastąpiło rakietą. Oszustwo Niemca obnażyły dopiero powtórki telewizyjne.

Punkt otrzymali rywale, a Polacy wyraźnie zgubili rytm i przegrali cztery kolejne gemy i trwający 49 minut mecz. Moja szatnia było obok Petzschnera i po meczu w niecenzuralnych słowach powiedziałem mu co myślę o jego zachowaniu. Na drugi dzień wracaliśmy tym samym samolotem. Philipp podszedł do mnie i przeprosił za swoje zachowanie. Oczywiście przyjąłem te przeprosiny, ale powiedziałem mu, że dzień wcześniej miał okazję zachować się jak mężczyzna. Większość tenisistów wolałaby oddać ten punkt niż kłamać - relacjonował Matkowski.

Polacy nie mają czasu na odpoczynek

Po ciężkim turnieju w Nowym Jorku, polscy tenisiści nie mają zbyt wiele czasu na odpoczynek. Wczoraj wrócili do Polski, a już jutro lecą do Finlandii na mecz z gospodarzami w Pucharze Davisa (16-18 września). Będzie to baraż o utrzymanie w Grupie I Strefy Euroafrykańskiej.

Koncentrujemy się jednak na turniejach wielkoszlemowych i przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich. Co prawda tam będziemy grać na kortach trawiastych, które niezbyt nam odpowiadają. Jednak potrenujemy więcej i będzie szansa na dobry wynik - zadeklarował Matkowski.

Dojrzeliśmy już mentalnie do wygrania Wielkiego Szlema. Po US Open nie było euforii, ponieważ oczekiwaliśmy czegoś więcej. Teraz najważniejsze będzie dla nas ustabilizowanie formy, bo ta wygląda ostatnio jak sinusoida - zakończył Fyrstenberg.