W sobotę nasz skoczek został zwycięzcą konkursu w Sapporo. Polak poszybował na odległość 132,5 i 133,5 metra i objął prowadzenie w Pucharze Świata.

Drugi z Polaków - Robert Mateja zajął siedemnaste miejsce z punktacją 211,5. Dwa razy skoczył na odległość stu piętnastu metrów. Drugie miejsce w konkursie zajął Austriak Wolfgang Loitzl - z punktacją 256,5 (123,5 m i 129 m), a trzecie Fin Jussi Hautamaeki - 255 pkt (127,5 i 125 m). Słabiej spisał się dotychczasowy lider Pucharu - Niemiec Martin Schmitt plasując się na siódmej pozycji. Zajmując pierwsze miejsce w sobotnim konkursie w Sapporo Małysz odniósł dziewiąte w swej karierze, a szóste w tym sezonie zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata.

Wyniki wcześniejszych treningów oraz widoczna poprawa formy Schmitta sprawiły, że właśnie skoczek niemiecki uważany był za głównego rywala Adama Małysza. Polak, który wydawało się, że zapomniał już o pechowym upadku podczas konkursu w Hakubie, zaprezentował się doskonale już w pierwszej serii, uzyskując drugą odległość (129,5 m), ale obejmując prowadzenie dzięki wysokim notom za styl. Dalej od Polaka - 133 m skoczył w pierwszej próbie doświadczony Fin Jani Soininen. Sporo bliżej lądował Martin Schmitt uzyskując 128,5 m. Obok Małysza i Soininena lepsi od Niemca byli także Japończyk Noriaki Kasai (129,5 m) i Słoweniec Jure Radelj (129,5 m). Słabiej skoczył tym razem inny z czołowych zawodników Pucharu Świata - Fin Jane Ahonen (121 m). Do finałowej trzydziestki awansował pewnie także drugi z polskich skoczków Robert Mateja, oddając ładny stylowo skok na odległość 115 metrów. Zabrakło natomiast w konkursie głównym Wojciecha Skupnia. Znalazł się on w gronie kilkunastu zawodników, którzy odpadli w kwalifikacjach.

Przy drugiej serii skoków pogoda nie dopisywała. Wiatr zmieniał siłę i kierunek, skoczkom dokuczał ponad dziesięciostopniowy mróz, dość wyraźnie spadła prędkość osiągana na progu, co sprawiło, że wielu zawodników lądowało bliżej niż w pierwszej kolejce. Po serii niezbyt długich skoków, dzięki czemu Robert Mateja, uzyskując ponownie 115 m, awansował w klasyfikacji, złą passę przełamał Austriak Wolfgand Loitzl, lądując daleko za tak zwanym punktem "K", na 129 metrze. Zdawało się to zapowiadać bardzo długie loty czołówki, ale w tym momencie warunki bardzo się pogorszyły i aż do skoku zamykającego konkurs Małysza nikt nie poprawił osiągnięcia Loitzla. Najdalej, 127 metrów skoczył jego rodak Andreas Widhoelzl, co jak się później okazało, zapewniło mu wysokie, czwarte miejsce. Startujący jako piąty od końca Martin Schmitt próbował do końca "ciągnąć" odległość, ale uzyskał ostatecznie tylko 119 metrów. Jeszcze bliżej, na 113,5 m, lądował faworyt gospodarzy - Kasai. Jure Radelj ze Słowenii skoczył tylko 107,5 m, a drugi po pierwszej serii Soininen uzyskał z trudem 116 metrów.

Dlatego wydawało się, że warunki nie pozwolą przekroczyć granicy 120 metrów także Małyszowi. W drugiej fazie lotu Małysz pokazał jednak najwyższą

klasę - szybował w nienagannym stylu nad zeskokiem a gdy wylądował na 133,5 metrze, japońska publiczność zgotowała mu gorącą owację. Na podjeżdżającego do bramki wyjściowej z zeskoku Polaka natychmiast podbiegł dyrektor Pucharu Świata - Walter Hofer i zanim jeszcze spiker podał odległość i notę, zaczął ubierać Małysza w żółtą kamizelkę należną liderowi pucharowej klasyfikacji. I nie pomylił się. Także drugi skok Adama Małysza nie pozostawiał złudzeń rywalom, a kiedy już oficjalnie podano wyniki okazało się, że przewaga polskiego skoczka nad pozostałymi zawodnikami jest wręcz miażdżąca. Jak zwykle skromny, Małysz powiedział po konkursie, że po kilkudniowym kryzysie, spowodowanym zmianą czasu i zmęczeniem podróżami, odzyskał dobre samopoczucie, co pozwoliło mu oddać dwa udane skoki. "Nie denerwowałem się przed ostatnim skokiem - powiedział Małysz - nie pierwszy już raz byłem w takiej sytuacji. Co prawda warunki nie były sprzyjające i jeszcze nad bulą (wybrzuszeniem zeskoku ) miałem problemy, ale w drugiej fazie złapałem noszenie, co pozwoliło mi polecieć daleko."

W nocy z soboty na niedzielę czasu warszawskiego w Sapporo odbędzie się drugi konkurs, w którym Adam Małysz bronić będzie pozycji lidera Pucharu świata.

Zobacz również www.sport.interia.pl

foto RMF FM

00:00