Chce zakończyć karierę po przełożonych igrzyskach w Tokio. Na razie poddał się operacji kolana i solidnie przepracował obóz przygotowawczy w Tallinie. Piotr Małachowski szykuje się do Memoriału Kamili Skolimowskiej. Wcześniej – jeśli wszystko pójdzie dobrze – chce wystartować w ten weekend na przeniesionym z Cetniewa festiwalu rzutów w Spale. O obozie, formie, pandemii i memoriale – z polskim dyskobolem rozmawiał dziennikarz RMF FM Paweł Pawłowski.

Paweł Pawłowski, RMF FM: Wrócił pan z obozu w Tallinie. Co udało się tam wypracować?

Piotr Małachowski: Na wyniki nie ma co jeszcze liczyć, bo było to moje pierwsze zgrupowanie po zabiegu, który przeszedłem kilka miesięcy temu. Obóz w zdrowiu - to najważniejsze. Pracowaliśmy nad techniką, poprawialiśmy elementy siłowe, więc to w miarę dobrze zaczyna wyglądać. Zobaczymy, jak będzie wyglądało dalej. Zgrupowanie wyglądało obiecująco, choć nie ma jakichś kosmicznych wyników. To co, wypracowałem wcześniej, dało dobry efekt. Technicznie wygląda to w miarę poprawnie, a to jest dla mnie najważniejsze. Fajnie, że wróciliśmy wszyscy zdrowi. Nikt nie ma koronawirusa. Jest dobrze.

Zakładał pan jakieś konkretne cele, jeśli chodzi o odległości?

Zakładałem. Trenując w Warszawie, miałem problem, by przerzucić 60 metrów. Na obozie udało się kilkukrotnie rzucić sześćdziesiąt kilka metrów. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Ale zaznaczam, że nie są to wyniki, które pozwolą walczyć na mityngach. Będę chciał wystartować na kilku zawodach w tym roku, ale nie po to, by walczyć z czołówką światową, ale żeby nie zapomnieć, jak się startuje. Chodzi o to, by głód startów nie był za duży, bo później to może kończyć się zbyt dużym stresem.

Czy pandemia mocno zaburzyła plan przygotowań do igrzysk?

Na pewno. Powinniśmy być już przecież po igrzyskach. To jest jednak sport; to jest życie. Każdy ma trudne warunki. Trzeba robić to, co można. Ja miałem czas, żeby przejść zabieg i się wyleczyć.

Kolano już w stu procentach zdrowe?

Na pewno nie. Upłynęło zbyt mało czasu od zabiegu. Czasem zaboli, zakłuje. Jednak to, co zaplanowaliśmy, zrealizowaliśmy w stu procentach.

A dlaczego Tallin?

Moim trenerem jest Gerd Kanter. Estończyk, który był kiedyś moim rywalem. Ustaliliśmy, że zgrupowania będą odbywać się na zmianę: raz w Polsce, raz w Estonii. Nie było już żadnych obostrzeń, mogliśmy dolecieć do Tallina i tak zrobiliśmy. On natomiast czasami przyjeżdża do Spały i trenujemy w Spale.

Na początku września impreza docelowa dla wielu sportowców - Memoriał Kamili Skolimowskiej. Czym dla pana jest ta impreza?

Będzie to impreza sezonu, bo jest to dla mnie praktycznie ostatni start w tym sezonie. Poza tym trzeba uczcić pamięć Kamili Skolimowskiej, mojej przyjaciółki. To najistotniejsza rzecz. Do Chorzowa przyjadą też największe gwiazdy światowego sportu. To najlepszy mityng w Polsce ze świetną publicznością. Nie wiem jak w tym roku będzie (z sytuacją pandemiczną - przyp. red.), bo w poprzednich latach publiczność spowodowała, że zrozumiałem, o co chodzi piłkarzom. Oni potrzebują dwunastego zawodnika, którym są kibice. Kiedy wszedłem na stadion w Chorzowie, wszyscy dopingowali. Kiedy spiker wyczytuje nazwisko, a wszyscy biją brawo, to jest to coś naprawdę niesamowitego. W zawodnika wstępuje kolejny pokład energii.


Opracowanie: