"Jestem bardzo zadowolona i mile zaskoczona. W Pucharach Świata za oceanem nie było najlepiej, a same przygotowania do mistrzostw Europy nie przebiegały tak, jak bym chciała. Nie spodziewałam się, że będzie tak dobrze" - przyznała Maja Włoszczowska. Polka wywalczyła w niedzielę w słowackiej miejscowości Dohnany srebrny medal mistrzostw Europy w kolarstwie górskim. Był to jej pierwszy występ z nowym trenerem Markiem Galińskim.

Wystartowałam nieźle, na piątej-szóstej pozycji. Od razu mocno zaatakowała Gunn Rita Dahle, a Kanadyjka ze Słowenką trochę mnie zablokowały i nie mogłam ścigać Norweżki. Wiedziałam też, że nie mogę przeszarżować. Doskwierał upał i trzeba było odpowiednio gospodarować siłami. Dahle szybko uzyskała minutę przewagi i pozostała walka o srebrny medal, którą rozstrzygnęłam na swoją korzyść atakiem na ostatniej rundzie - relacjonowała nasza mistrzyni.

Po 12 latach współpracy Polka rozstała się niedawno ze swoim trenerem Andrzejem Piątkiem. To właśnie z nim odnosiła największe sukcesy. W 2008 zdobyła srebrny medal igrzysk olimpijskich, a w 2010 roku została mistrzynią świata podczas zawodów w Kanadzie. Teraz współpracuje z Markiem Galińskim.

Marek to znakomity kolarz. Na tę chwilę ze współpracy jestem zadowolona. Jest między nami dużo dialogu, Marek podpowiada mi różne detale. Cieszę się, że dalej będę pracować ludźmi, którzy mnie otaczali, gdy moim trenerem był Andrzej Piątek. To menadżer Grzegorz Dziadowiec, masażysta Mariusz Rajzer i mechanik Hubert Grzebinoga. Oni wkładają wiele serca w swoją pracę, a ja bardzo się cieszę, że mogłam odpłacić się medalem - skomentowała.