Reprezentacja Polski siatkarzy nie zrewanżowała się Brazylii za piątkową porażkę w pierwszym spotkaniu w tegorocznej edycji Ligi Światowej. Biało-czerwoni tym razem przegrali w Łodzi z "Canarinhos" 2:3. O losach spotkaniach musiał zdecydować tie-break. W kolejnym meczu - 21 czerwca - podopieczni Andrei Anastasiego zagrają na wyjeździe z Francuzami.

PRZECZYTAJ ZAPIS RELACJI MINUTA PO MINUCIE!

Mecz zgromadził w Atlas Arenie komplet 12 tys. widzów, którzy oglądali emocjonujące spotkanie, ale nie doczekali się zwycięstwa biało-czerwonych. Mistrzowie świata i srebrni medaliści igrzysk w Londynie po raz drugi okazali się zbyt silni dla polskich siatkarzy, choć grali bez największych gwiazd, m.in. Giby, Murilo i Sergio. Polakom na pocieszenie zostaje pierwszy punkt w tegorocznej LŚ.

Biało-czerwoni dobrze rozpoczęli. Co prawda pierwszy punkt w meczu zdobyli goście, ale trzy kolejne na swoje konto zapisali już gospodarze, w tym ostatni w serii po asie serwisowym Marcina Możdżonka. Na obie przerwy techniczne zespoły schodziły przy trzypunktowym prowadzeniu podopiecznych trenera Andrei Anastasiego (8:5, 16:13).

Po chwili jednak zrobiło się 16:16. Później do stanu po 22 zespoły grały punkt za punkt. Ten schemat przełamał Ricardo Lucarelli. Po jego zagrywce goście po raz pierwszy w tym meczu objęli prowadzenie (23:22) i do końca partii byli już "o krok" przed Polakami. Nie wykorzystali wprawdzie trzech piłek setowych, ale przy stanie 27:26 dla Brazylii Lucas na środku zablokował Piotra Nowakowskiego i zapewnił swojej drużynie prowadzenie 1:0.

W drugiej odsłonie Polacy tylko na początku byli górą (2:0, 3:1). Od stanu 4:4 Brazylijczycy zdobyli trzy punkty z rzędu i Anastasi poprosił o przerwę. Na drugiej przerwie technicznej rywale Polaków mieli już siedmiopunktową przewagę (16:9). I choć w końcowej fazie seta biało-czerwoni zdołali zmniejszyć dystans do dwóch punktów (np. 17:19, 19:21, 22:24), to losów seta nie byli w stanie odwrócić. Po ataku ze środka Edera Carbonery goście wygrali go 25:22.

Trzecia partia była bardziej emocjonująca. W początkowej fazie Brazylijczycy stracili kilka punktów po zepsutych zagrywkach. Polacy popełniali mniej błędów i prowadzili 8:7. Taką samą zaliczkę mieli również na drugiej przerwie technicznej (16:15).

Przy 17:15 dla nich o czas poprosił Rezende. Reprymenda, jakiej udzielił swojej drużynie, nie poskutkowała. Polacy nadal grali skutecznie i po zagrywce Michała Ruciaka prowadzili 20:17. W tym momencie szkoleniowiec rywali wykorzystał drugą przerwę, po której biało-czerwoni jeszcze powiększyli swoją przewagę (22:18).

Później trzy punkty z rzędu zdobyli jednak Brazylijczycy. Po przerwie na żądanie Anastasiego jego siatkarze zdobyli 23. punkt. Chwilę później mieli pierwszą w tym meczu piłkę setową. Dawid Konarski zepsuł wprawdzie zagrywkę, jednak za moment chwilę tym samym zrewanżował się Ricardo Lucarelli, dzięki czemu Polacy trzecią partię wygrali 25:23.

Powody do radości mieli też w czwartej, w której prowadzili m.in. 3:1, 6:4, 8:5, 11:6 czy 16:11. Później przewaga zmalała do dwóch punktów (18:16), ale trzy kolejne znów zdobyli Polacy, którzy pewnie wygrali seta 25:20. Ostatni punkt atakiem ze środka zdobył Nowakowski.

W tie-breaku od początku inicjatywę przejęli "Canarinhos". Prowadzili 2:0, 3:1 i 5:2. Po czasie, o który poprosił trener Polaków, gra na chwilę wyrównała się, ale zespoły zmieniały strony boiska przy wyniku 8:5 dla Brazylii. Później mistrzowie świata prowadzili już nawet 14:8, by ostatecznie wygrać 15:10. Partię i mecz zakończyła autowa zagrywka Winiarskiego.

Najlepszym zawodnikiem spotkania (MVP) wybrany został Bruno Rezende.

Dwa kolejne mecze Polacy rozegrają 21 i 23 czerwca na wyjeździe z Francuzami. W grupie A rywalizują jeszcze zespoły Argentyny, Bułgarii i USA.

(MRod)