Piłkarze ręczni Orlen Wisły przegrali w Płocku z broniącym tytułu Vardarem Skopje 22:26 (9:13) w meczu pierwszej kolejki grupy A Ligi Mistrzów.

Orlen Wisła: Marcin Wichary, Adam Borbely - Michał Daszek 6, Gilberto Duarte 1, Przemysław Krajewski 3, Nemanja Obradovic, Valentin Ghionea, Tomasz Gębala, Sime Ivic 4, Marko Tarabochia 3, Maciej Gębala, Igor Żabic 1, Lovro Mihic, Jose de Toledo 4.

Vardar: Arpad Sterbik - Stojanche Stoilov 2, Dainis Kristopanis 4, Rogerio Ferreira, Jorge Maqueda 1, Igor Karacic 2, Ilja Abutovic, Joan Canellas 2, Luka Cindric 2, Ivan Cupic 3, Timur Dibirow 3, Danil Sziszkariew 2, Vuko Borozan 5.

Kary: Orlen Wisła - 10, Vardar - 10 min.

Sędziowali: Oskar Raluy Lopez i Angel Sabrioso Ramirez z Hiszpanii.

Widzów: ok. 5 tys.

W pojedynku "najwyższej" drużyny, według europejskiej federacji (EHF), Orlenu Wisły (średnia 185,2 cm) z "najcięższą" ekipą Vardaru (średnia waga 97,2 kg) lepsi okazali się goście.

Historia spotkań obu zespołów nie była do tej pory najlepsza dla płocczan, którzy dwukrotnie zostali wyeliminowani przez rywali. W sezonie 2014/2015, przegrali w dwumeczu 52:57, choć w Płocku wygrali 32:26. W następnym mecz w Płocku zakończył się remisem 30:30, ale rewanżu wicemistrz Polski przegrał 24:25 i ponownie Vardar awansował do TOP 8. W sezonie 2016/2017 mistrz Macedonii był rewelacją rozgrywek, ostatecznie wygrywając Ligę Mistrzów.

Pierwszego gola w meczu strzelił, budzący postrach, najcięższy i najwyższy zawodnik Ligi Mistrzów (215/135) Dainis Kristopans i to po jego rzutach, najczęściej wyciągał piłkę z siatki Adam Borbely. Szybko też okazało się, że bramkarz gości Arpad Sterbik jest w formie, gospodarzom bardzo trudno było go pokonać.

Po pierwszym naporze gości, którzy w 8. minucie prowadzili 5:2 (trzy gole Kristopansa), płocczanie opanowali nerwy, zaczęli skuteczniej grać w obronie i zdobywać bramki. W 17. minucie Michał Daszek z rzutu karnego zdobył kontaktowego gola na 5:6, od tego momentu Wisła nie pozwoliła na zdobycie więcej niż dwóch goli przewagi.

Coś zacięło się w grze polskiej ekipy w 23. minucie, przy stanie 8:9. Trener Piotr Przybecki trochę pomieszał w składzie i przez kolejne pięć minut jego podopiecznym nie udało się pokonać Sterbika. Niemoc przerwał Sime Ivic (9:12), ale goście jeszcze przed przerwą powiększyli przewagę.

Tuż po przerwie to goście się pogubili. Najpierw Marcin Wichary obronił rzut Kristopansa, rzucił gola Jose de Toledo i dorzucił dwie na pustą bramkę Michał Daszek. W 32. minucie było 12:13, a w 36. po golu Marka Tarabochii remis 13:13. Ogromna w tym zasługa polskiego bramkarza, który złapał kilka ważnych piłek i trzymał wynik spotkania.

Jednak potem przez kolejne pięć minut upłynęło bez goli ze strony Wisły. Gol Toledo w 43. minucie ponownie dał płockiej ekipie nadzieję (14:15), a chwilę później wyrównał Gilberto Duarte. Wtedy trener Vardaru Raul Gonzales wziął czas.

Jak się okazało pomogło, bo gościom znów udało się odskoczyć i w 54. minucie prowadzili 21:17. Gospodarze zdołali jeszcze odrobić dwa trafienia, ale końcówka należała do Vardaru, który po raz pierwszy zwyciężył w Orlen Arenie.

By wygrać mecz płocczanie mieli za mało amunicji, nie wystarczyła dobra gra w obronie i świetna dyspozycja Wicharego, potrzebne były jeszcze armaty, a tych w niedzielny wieczór, po płockiej stronie było za mało. Szczelna obrona Vardaru i świetny Sterbik w bramce, a na dodatek niemal wszyscy strzelający bramki, wywalczyli pierwsze dwa punkty na wyjeździe.

Nie pomogli kibice, którzy robili wszystko, by dopingować piłkarzy Orlen Wisły, którzy na parkiecie zostawili mnóstwo sił i serca.

(mpw)