Piłkarze ręczni Orlen Wisły przegrali w Płocku z węgierskim Mol Pick Szeged 20:22 (10:10) w swoim pierwszym meczu TOP 16 Ligi Mistrzów. Spotkanie rewanżowe odbędzie się za tydzień w Szegedzie.

Po dwóch latach przerwy, kiedy Orlen Wisła kończyła rozgrywki Ligi Mistrzów na fazie grupowej, w tym sezonie płocczanie wrócili do TOP 16. W barażu pokonali na wyjeździe duńskie Bjerringbro-Silkeborg 27:20, odrabiając cztery bramki straty z meczu w Orlen Arenie, i awansowali do szesnastki najlepszych europejskich drużyn.

W niedzielnym spotkaniu w Płocku Orlen Wisła - grająca m.in. bez Renato Sulica, zawieszonego na dwa mecze za faul w pierwszym pojedynku z Silkeborgiem - mierzyła się w walce o ćwierćfinał z mocną węgierską ekipą, jak zauważa Onet: jednym z faworytów do awansu do Final Four, ale nie stała na straconej pozycji.

Pierwszą bramkę spotkania zdobył w 3. minucie Michał Daszek faulowany przez Bence Banhidiego, który został ukarany dwiema minutami. Płocczanie nie wykorzystali jednak dogodnych sytuacji w grze z osłabionymi rywalami.

Co nie udało się w przewadze, nadrobili, gdy obie drużyny grały już w pełnych składach. Po dwóch nieprawdopodobnie mocnych rzutach Tomasza Gębali i kontrach Daszka oraz znakomitych obronach Adama Morawskiego po kwadransie gry było 7:3, a szkoleniowiec węgierskiego zespołu Juan Carlos Pastor poprosił o przerwę.

Trener Xavi Sabate o dwie minuty poprosił z kolei w 19. minucie. Jego zawodnicy nie wykorzystali dwóch kolejnych sytuacji, za to świetnie spisali się rywale i zmniejszyli przewagę polskiej ekipy. Co więcej, w 23. minucie był już remis 7:7, a w 24. goście wyszli po raz pierwszy w tym spotkaniu na prowadzenie.

Przez kolejnych 10 minut - od czasu wziętego przez trenera Pastora do 25. minuty meczu - gospodarze nie rzucili gola. Węgierską bramkę odczarował dopiero Przemysław Krajewski doprowadzając do remisu, a kilkadziesiąt sekund później prowadzenie 9:8 dał drużynie Jose de Toledo.

Druga połowa była wyrównana ze wskazaniem na gospodarzy. W 35. minucie Orlen Wisła prowadziła już 13:11, by jednak w 38. pozwolić gościom wyjść na prowadzenie 14:13.

Po zakończeniu trzeciego kwadransa gry, przy stanie 16:15, gdy gospodarze nie bardzo wiedzieli, co zrobić piłką, trener Sabate poprosił o przerwę w grze - i była to dobra decyzja: Jose de Toledo podwyższył wynik na 17:15, a Michał Daszek na 18:15.

W 53. minucie - po trzech golach - Richarda Bodo na tablicy znów jednak był remis 18:18, zaś po dwóch golach Joana Canellasa w 56. minucie było już 18:20.

Końcówka meczu należała do gości, którzy bezlitośnie wykorzystywali błędy płockiej drużyny. W 59. minucie prowadzili już trzema bramkami, ale różnicę tę do dwóch goli zmniejszył Jose de Toledo.

Mecz rewanżowy rozegrany zostanie 31 marca w Szegedzie.